2011.11.11// D. Jędrzejewska
Usagi Yojimbo to jeden z tych zagranicznych komiksów, który przyjął się u nas wyjątkowo dobrze. W Polsce od 2003 roku wydano 24 tomy Usagiego, w Stanach Zjednoczonych seria już dawno przekroczyła 100 części, a powstała w roku 1984. Akcja opowieści toczy się na początku epoki Edo feudalnej Japonii, czyli w wieku XVII, a jej bohaterem jest odważny samuraj. Nie jest to jednak samuraj całkiem zwyczajny. Ten wojownik to Królik Ronin, Miyamoto Usagi, który wędruje po całym kraju, a czasem pracuje w roli ochroniarza.
Autor serii, Stan Sakai, zafascynowany filmami Akiry Kurosawy, legendą japońskiego fechmistrza Miyamoto Musashiego, a także komiksami o bliźniaczej tematyce, wpadł na pomysł stworzenia spersonifikowanego, zwierzęcego bohatera, akurat wtedy, gdy na rynek weszły słynne i kultowe już „Żółwie Ninja”. Ścieżki tych dwóch historii przecinały się wielokrotnie, wojownicy z komiksów Eastmana pojawiali się czasem na kartach zeszytów o Usagim, i odwrotnie, Królik bywał z gościną u Żółwi.
W Polsce Usagiego wydaje „Egmont”, czyli wydawnictwo znane z amerykańskich komiksów, typu Kaczor Donald (pierwszych siedem tomów wyszło pod szyldem oficyny Mandragora). Seria tworzona przez Japończyka wpisuje się w to tło idealnie, gdyż jak gołym okiem widać i co potwierdza sam autor, historie o samuraju inspirowane są europejsko-amerykańskim komiksem. Nic w tym dziwnego, Sakainie wychował się w Japonii, a na Hawajach. Zaskakujący jest również fakt, że jego komiks nie został jeszcze przetłumaczony na język japoński. Tymczasem jego autor bardzo dba, by szczegółowo odwzorowywać w nim japońskie realia. Odwołuje się do japońskich legend i mitów, odnosi się do historii i folkloru, odwzorowuje elementy architektury, ubrań, rzemiosła i broni. Za edukacyjną zawartość komiksu przyznano mu nawet nagrodę Parent's Choice Award.
Fani jednak są czujni. Bardzo szybko odnajdują w zeszytach o Usagim historyczne błędy i nadużycia. Są to jednak nieznaczne niuanse, których trudno uniknąć, tworząc serię tak długą i tak urozmaiconą. Skrzynka e-mail autora podobno pęka w szwach, gdyż czytelnicy chętnie dzielą się z nim uwagami, podsuwają pomysły, podsyłają własne rysunki. Wydaje się, że sytuacja ta jeszcze trochę potrwa. Wszak przy okazji wydawania setnego numeru Usagiego (2007 r), jego autor stwierdził, ze fabułę Królika Ronina ma rozpisaną jeszcze na co najmniej 10 lat.
Zanim Usagi pojawił się na komiksowym rynku, Sakai pracował jako grafik. Projektował okładki płyt CD i książek, tworzył nadruki na koszulki, wymyślał reklamy. W pewnym momencie chciał również zatrudnić się jako animator, wydawało mu się, że dzięki animacji będzie mógł zyskać lepszą płynność finansową. Pojawił się nawet w studiu Hanna Barbery, jednak gdy zobaczył, że rysownicy pracują tu jak trybiki w fabryce, zrezygnował z pomysłu. I dobrze. Usagi zyskał sobie tak ogromną popularność, że Sakai nie musi myśleć o innych źródłach dochodów, my tymczasem z przyjemnością możemy się cieszyć rozrywką gwarantowaną przez wymyślonego przez niego bohatera. Komiks o samuraju jest bardzo przystępny, dowcipny, można by rzec – relaksacyjny. Warto się zainteresować.