2015.10.21// D. Jędrzejewska
Jesień zaowocowała nowymi płytami dwóch młodych wokalistek, które aspirują do bycia największymi gwiazdami pop. Mowa tu oczywiście o Selenie Gomez i Demi Lovato – niegdyś disneyowskich podopiecznych, którym udało się wyswobodzić z dziecięcego wizerunku, a teraz starają się zdobyć świat na własną rękę. Selena Gomez wróciła do nas z płytą pt. „Revival” wydaną ledwie parę dni temu, bo 9 października. Pierwszym singlem z tego krążka jest piosenka „Good For You”, w którym gościnnie wystąpił raper ASAP Rocky. Drugi – „Same Old Love” – wzbudza podejrzenia, że opowiada o byłym chłopaku Seleny, Justinie Bieberze. „Zainspirowała mnie nienawiść” - mówiła intrygująco "Billboardowi" o swoim najnowszym materiale.
Czym natomiast inspirowała się Demi Lovato? Jej płyta pt. „Confident” (co oznacza „pewna siebie”) ukazała się 16 października. Krążek ma być czymś w rodzaju świadectwa, odkrycia swojego własnego ja. W ramach promocji płyty Lovato dała się sfotografować na łamach „Vanity Fair”. To sesja niezwykła, bo artystka nie tylko wystąpiła w niej nago, ale również nie została pomalowana. Zrzucenie ciuchów i makijażu mają wydźwięk symboliczny. „To prawdziwa ja. Nareszcie!” – zdaje się mówić Lovato.
„W ostatnim czasie uświadomiłam sobie, że życie jest bardzo krótkie. Dlatego też zdecydowałam się wydać płytę, która w końcu pokaże jaka jestem naprawdę" – mówiła na łamach czasopisma - Chciałam czegoś, co najlepiej odda tytuł płyty i pokaże gdzie jestem w branży muzycznej. Nigdy nie byłam bardziej pewna siebie i to oddaje mój album".
Wygląda na to, że obie dziewczyny właśnie trafiły na moment przełomowy w swoich karierach. To zresztą niejedyna kwestia, która je łączy. Czy wiedzieliście, że obie urodziły się w tym samym roku (1992) zaledwie miesiąc po sobie? Obie także zaczynały od występów u Disneya, co ciekawe – w jednym programie. Mowa tu o serii „Barney i przyjaciele”.
Gomez później utarła sobie ścieżkę do kariery występem w "Czarodziejach z Waverly Place", z kolei Lovato błyszczała w „Camp Rocku”. Obie też wcześnie zaczęły nagrywać. Pierwsza była Lovato, która w 2008 roku wydała swoje "Don't Forget". Gomez dołączyła do niej rok później, nagrywając płytę „Kiss and Tell”.
Czy te podobieństwa to przypadek? Wydaje się, że nie tylko. Jest ich zresztą znacznie więcej. Wśród nich znajdują się choćby problemy zdrowotne obu dziewczyn. W sferze obyczajowej o Gomez było głośno nie tylko za sprawą jej związku z Bieberem. W 2014 roku wokalistka udała się na rehabilitację z powodu choroby autoimmunologicznej zwanej toczniem (z jej powodu przerwała trasę koncertową).
To były ciężkie chwile, a leczenie przebiegało intensywnie. „Przechodziłam chemioterapię” – wyznała w jednym z ostatnich wywiadów. Wówczas jednak media zarzucały jej problemy z narkotykami, alkoholem czy złamane serce po rozstaniu z Bieberem. Problemy Lovato były mniej przypadkowe, związane bardziej z własnymi, złymi wyborami niż niekorzystnym zrządzeniem losu. O gwieździe zrobiło się głośno w tabloidach, gdy dały jej się we znaki zaburzenia odżywiania, a w późniejszym czasie uzależnienie od narkotyków.
Obie dzisiaj powracają. Na wskroś amerykańskie, ładne, z bagażem doświadczeń. Zwykle oskarżane o banał, dzisiaj mają okazję zresetować dawne dokonania, zrobić krok do przodu. Obie wydają się jednak w swoich działaniach bardziej zachowawcze niż inna ich koleżanka po fachu, także z podobną historią – Miley Cyrus – która swoim „Wrecking Ball” spektakularnie zamazała wspomnienie o dawnym „ja”, o Hannie Montanie i disneyowkiej przeszłości. Lepsza marketingowo wydaje się też Taylor Swift – która potrafi zrobić wokół siebie szum nawet bez skandalu czy dojmujących historii z przeszłości. Kto zatem wygra tę batalię w szklance popu? Lovato czy Gomez? Na kogo stawiacie?