2014.03.04// D. Jędrzejewska
Tegoroczne rozdanie Oscarów przeszło już do historii. Większość komentarzy zostało poczynionych, niezadowolenie lub akceptacja ze strony krytyków i fanów zaznaczona, kino amerykańskie zapisuje już nową kartę. Zresztą w tym roku Akademia okazała się bardzo przewidywalna, a większość zwycięzców w danych kategoriach łatwo było przewidzieć. Czy można by było mieć zatem jakiekolwiek roszczenia? A gdyby tak cofnąć się trochę w przeszłość i zastanowić, czy aby na pewno już na etapie nominacji Akademia nie zaliczyła żadnej wpadki? Istnieje przecież kilka tytułów, które miałby szansę w oscarowym wyścigu, odebrano im ją jeszcze przed jego ostatnią prostą.
Wyścig
Film „Wyścig” zdobył świetne recenzje na całym świecie. Nikt się nie sprzeciwiał, gdy nominowano go do Złotego Globu w kategorii najlepszy dramat. W oscarowej rywalizacji zupełnie go jednak pominięto. Tymczasem zdaniem wielu fanów miałby szansę nieco zamieszać i to nie tylko w kategorii „najlepszy film”. Na uwagę zasługiwała tu również reżyseria, a także świetne kreacje aktorskie z naciskiem na występ Daniela Bruhla z brawurą wcielającego się w postać słynnego kierowcy Formuły 1, Nikiego Laudę.
Co jest grane, Davis?
Najnowszy film Coenów to kawał świetnego, choć kameralnego kina. Do Oscarów został nominowany tylko w dwóch kategoriach: za najlepsze zdjęcia i dźwięk. To mało, wszak zdaniem wielu krytyków z powodzeniem mógłby zawalczyć nie tylko o tytuł najlepszego filmu, ale i reżysera, muzykę, scenariusza, a nawet aktora. Widocznie coś zupełnie niezidentyfikowanego nie spodobało się w tym filmie członkom Akademii już na etapie rozdawania nominacji. Można z powodzeniem stwierdzić, że to największy przegrany tegorocznych Oscarów już na najwcześniejszych etapach rywalizacji.
Pacific Rim
W tym roku za najlepsze efekty specjalne nominowane były takie filmy, jak: „Grawitacja” (zwycięzca), „Hobbit: Pustkowie Smauga”, „Iron Man 3”, „Jeździec znikąd”, „W ciemność. Star Trek”. Już na etapie nominacji odpadło wiele efektownych produkcji science-ficiton, które miałby szansę podjąć z „Grawitacją” rywalizację. I choć przewaga „Elizjum” czy „Obliviona” wydaje się nieprawdopodobna, to natomiast brak „Pacific Rim”, czyli największej kinowej rozwałki tego roku, wydaje się kontrowersyjny i krzywdzący.
Labirynt
Thriller z najwyższej półki w czasach, gdy dobrych thrillerów jak na lekarstwo. Świetnie poprowadzone napięcie, niesamowity klimat, wciągająca historia – tego wszystkiego mogliśmy z powodzeniem doświadczyć podczas seansu „Labiryntu”. Gdy porównamy go z nominowanym aż w dziesięciu kategoriach nieco pustym i zbyt efekciarskim „American Hustle” czy wyciszoną „Nebraską”, możemy się zastanowić, czy członkowie Akademii przypadkiem nie przeszarżowali.
Przed północą
„Przed północą” to film, który wzbudził zadziwiająco zgodne zachwyty krytyki. Wielki powrót Linklatera i jego rewelacyjnej, niebanalnej i być może najlepszej w historii kinematografii miłosnej opowieści, niestety nie zwrócił uwagi Akademii na tyle, by zawalczyć o tytuł filmu roku. Na szczęście został nominowany w kategorii scenariusza adaptowanego, choć przegrał z wielkim oscarowym faworytem, „Zniewolonym”. Oburzający lub co najmniej zastanawiający wydaje się brak nominacji dla aktorki pierwszoplanowej, świetnej i naturalnej Julie Delpy, która z powodzeniem mogłaby stanąć w szranki z Cate Blanchett. Nie dano jej jednak szansy.
Wszystko stracone
O braku oscarowych nominacji dla tego filmu mówiło się już od dłuższego czasu. I być może skromność i przewidywalność „Wszystko stracone” nie miałaby szans w walce o tytuł filmu roku, tak już pominięcie Roberta Redforda w walce o statuetkę aktora roku, wydaje się zastanawiające.
Jest to bez wątpienia jedna z jego najciekawszych kreacji, bardzo symboliczna i wcale niełatwa. Kto wie, czy wiekowy Redford będzie miał jeszcze drugą szansę na tak mocną rolę. Szkoda więc, że go nie doceniono.