2015.02.27// D. Jędrzejewska
O tym, że Orson Scott Card jest jednym z chętniej czytanych pisarzy science fiction świadczą proste dane. To autor pięćdziesięciu trzech powieści, które zostały przetłumaczone aż na 16 języków. Jego gigantyczna popularność rozpoczęła się od kultowej już książki pt. „Gra Endera” opartej na opowiadaniu o tym samym tytule opublikowanym w 1977 roku. Powieść trafiła do sprzedaży kilka lat później, bo w roku 1985, by potem rozrosnąć się do całego cyklu. Całkiem niedawno, bo pod koniec roku 2013, w kinach zadebiutowała także długo oczekiwana adaptacja „Gry Endera”. W głównych rolach wystąpili: Harrison Ford oraz Asa Butterfield, reżyserią zajął się Gavin Hood. Niestety film nie spełnił rozochoconych oczekiwań fanów prozy Carda, nużąc płaską fabułą i denerwując nonszalanckim potraktowaniem oryginału.
Możemy jednak przypuścić, że Card ze swoim bogatym dorobkiem może liczyć na jeszcze wiele, tym razem udanych, ekranizacji.
Być może przyjdzie czas, by Hollywood zabrało się również za kolejny, lubiany cykl autora, tak zwaną „Sagę cieni”.
Jak na razie polski czytelnik może się cieszyć kolejnymi wznowieniami składających się na niego powieści –
nowy „Cień Endera” trafił do sprzedaży pod banderą Prószyńskiego i S-ki wiosną zeszłego roku, jego kontynuacja, czyli „Cień hegemona” ukazał się późnym latem, niedawno – bo w lutym tego roku – księgarnie zasilił „Teatr cieni”, zaś ostatni tom z cyklu – „Cień olbrzyma” zostanie wydany już w kwietniu.
Cykl „Cień Endera” to najlepszy dowód na to, że tak samo jak czytelnicy nie lubią rozstawać się ze swymi ulubionymi światami książkowymi, również pisarze kochają pozostawać w skonstruowanych przez siebie realiach na dłużej. „Cień Endera”, który pierwotnie ukazał się w 1999 roku, został pomyślany jako tak zwana powieść „paralelna”, coś na kształt eksperymentu. Książka nie jest bowiem sequelem słynnej „Gry Endera”, ale równoległą, choć osobą historią. W ten sposób Card postanowił rozszerzyć i rozbudować popularne uniwersum, zadowalając jednocześnie swoich wiernych czytelników, jak i zachęcając do przygody zupełnie nowych. Istnieją nawet opinie, według których „Saga Cienia”, która stała się czymś w rodzaju konkurencji dla „Sagi Endera”, jest napisana lepiej, bo przecież ręką bardziej doświadczonego i wprawionego w swoim fachu pisarza.
„Cień Endera” stał się zatem czymś w rodzaju odrodzenia lubianej historii. Głównym bohaterem jest tu Groszek (w oryginale Bean), chłopiec który pojawia się jako jeden z uczniów szkoły bojowej w Grze Endera, „cień” dobrze znanego Endera, czyli jego strateg i przyjaciel. Groszek to inny bohater od swojego „kultowego” poprzednika – silny, zahartowany w ciężkich warunkach panujących na ulicach Rotterdamu, gdzie nie raz ocierał się o śmierć i był zmuszony walczyć o przetrwanie. Card napisał jego historię tak, by wiele zdarzeń, które pamiętamy z "Gry Endera" nabrało nowego znaczenia. Mimo to da się czytać „Sagę Cienia” bez uprzedniej lektury „Sagi Endera” – dzięki temu pisarz broni się przed zarzutami nieeleganckiego skoku na kasę czytelników i odcinania kuponów po najmniejszej linii oporu.
W ostatnio wydanym przez Prószyńskiego „Teatrze Cieni”, czyli przedostatnim tomie całego cyklu, historia Groszka jest już rozpędzona na dobre. Autor skupił się przede wszystkim na przekonującym opisie geniuszu młodych strategów, absolwentów Szkoły Bojowej. Powieść spodoba się więc nie tylko fanom rasowego, zbudowanego na niuansach science-fiction, ale i miłośnikom wojennych zmagań w literaturze, planowania strategii, pułapek, działań ruchu oporu – bo tym książka wypełniona jest po brzegi. Card kolejny raz udowodnił, że z tworzonymi przez niego światami naprawdę trudno się rozstać.