2013.07.14// D. Jędrzejewska
Gdyby spytać przeciętego Polaka, czy lubi disco polo, ten parsknie lub wybuchnie gromkim śmiechem. „Jaaaa? Pytasz poważnie?” – zapyta. Ten sam Polak, chwilę wcześniej zdziwiony absurdem powyższego pytania, w tempie ekspresowym znajdzie się na parkiecie, gdy na weselnej lub innej imprezie rozpozna dobiegające z głośnika „bity” popularnej piosenki Boysów. Mimo powszechnego braku akceptacji dla obciachowej muzyki za dnia, nocą im bardziej obciachowy kawałek, tym więcej entuzjazmu wzbudza i generuje tłum na parkiecie. Skąd ten dualizm? Czyżbyśmy nigdy nie pozbyli się swoich plebejskich korzeni, a nadal się ich wstydzimy?
Przysłuchując się wywiadom z liderem zespołu Bayer Full, Sławomirem Świerzyńskim, nie trudno wyłapać tezę, że muzyka disco polo, mimo trwającej na naszych oczach zaawansowanej nowoczesności, wciąż ma się dobrze. Ba! Nawet lepiej jej się wiedzie niż za czasów pełnoprawnego czasu antenowego w telewizji Polsat i nieustannej nagonki. Podziemie ponoć służy muzyce dico polo, która wciąż świetnie się sprawdza na tłumnych imprezach, gdzie alkohol leje się strumieniami, a kobiety bez kompleksów odsłaniają nogi.
To że tęsknimy za prostymi dźwiękami disco udowodnił zespół Weekend, który proponując swoją nowoczesną wersję dawnych rytmów, podbił już oficjalnie i bez żadnego wstydu nawet wielkie, polskie wydarzenia sportowe i całkiem „normalne” imprezy. Latem zeszłego roku cała Polska śpiewała wspólnie refren „Ona tańczy dla mnie” niby z przymrużeniem oka i na tak zwane „jaja”, a jednak bawiąc się przy sympatycznej pioseneczce całkiem na serio.
Mniej więcej w tym samym czasie na bazie muzyki disco wybili się Bracia Figo Fagot. Akceptacja plebejskich rytmów przez tłumy w tym przypadku była nieco łatwiejsza. Formacja z pomocą swoich parodii naigrywa się bowiem z disco. Można więc pomyśleć, że bawiąc się przy ich muzyce i my także się „nabijamy” - nie musimy się zatem niczego wstydzić. Tak przynajmniej nam się wydaje. Bo czy nie jest tak, że oprócz ubawu, który dostarczają nam obrazoburcze teksty formacji, całość tak naprawdę wpadają nam w ucho ze względu na swoją discopolową do bólu nutę?
Muzykę Braci ukochała sobie szczególnie brać studencka, co wywołało w tym roku gorącą dyskusję dotyczącą ich występu na poznańskich juwenaliach. Poszło o rasizm i stereotypową postać Cyganów. „Każdy Cygan to złodziej” – słyszmy w jednej z piosenek, a po koncertach da się usłyszeć skandowanie wśród publiki „je*** Cygana!”. Na skutek tego kilkunastu wykładowców UAM zaapelowało o odwołanie koncertu Figo Fagot na imprezie firmowanej przez poważny przecież uniwersytet. Skończyło się jedynie na cenzurze zaproponowanej dla świętego spokoju przez sam zespół.
Disco Polo to niejedyny obciach, który uwielbili sobie Polacy. Nie gorzej u nas sprzedają się kiczowate hity zza granicy na czele z „Gangnam Style”, który na parkiecie wywołuje niemalże taki sam entuzjazm, co utwór zespołu Weekend.
Na imprezach tanecznych świetnie przyjmują się także dance’owe hity z lat 80. czy 90. („Coco Jambo”? „Baby Girl”?), które niejednokrotnie zwyciężają na tak zwanych dyskotekach z „nowoczesnym” graniem i służą DJ’om jako sprawdzony sposób na pobudzenie tłumu i zachęcenie do aktywnej zabawy. Wygląda więc na to, że choćbyśmy nie wiem, jak się napinali, czarno na białym widać, jak bardzo lubimy obciach.