2013.12.21// D. Jędrzejewska
Ten rok zapewnił wiele muzycznych wrażeń fanom popularnej muzyki rozrywkowej. Wielkie gwiazdy tłumnie zabrały się za wydawanie płyt, z których każda miała być wielkim przełomem w karierze, triumfalnym powrotem na scenę lub po prostu ogromnym wydarzeniem. Czy gorące oczekiwanie na premiery głośnych krążków i wielki szum towarzyszący ich wydaniu był w ogóle słuszny? Czy albumy największych gwiazd muzyki pop zasłużyły sobie na taką uwagę? Spróbujmy przyjrzeć się i ocenić najgłośniejsze dokonania muzyczne tego roku.
Artpop – Lady Gaga
Lady Gaga zapewniała, że jej płyta „Artpop” będzie naprawdę wyjątkowym wydawnictwem. Że tym razem wokalistka wzbije się na szczyty własnej kreatywności i muzykę popową połączy niemalże z prawdziwą sztuką. Sceptycy pytali jednak: czy potrzebny jest nam kolejny album Lady Gagi? I nie przestali o to pytać także po premierze. Najnowszy album popularnej prowokatorki, choć okazał się efektem rzetelnej roboty (wszystkie brzmienia są tu starannie dopieszczone), przełomu nie było. I choć znajdziemy tu i lepsze momenty (np. singiel "Applause"), reszta materiału jest tu raczej bezbarwna, mało pomysłowa, żeby nie powiedzieć nudna. Niestety.
Prism – Katy Perry
Z nową płytą wróciła również kolejna królowa muzyki pop, Katy Perry. Jak wypadła, stając do bezpośredniej rywalizacji z Gagą? Wygląda na to, że bardzo dobrze. Choć kawałek „Roar”, promujący całe wydawnictwo, sprawił wrażenie, że u Perry niewiele się zmieniło, a ona sama konsekwentnie podąża w dawno obranym przez siebie kierunku, cała płyta zaskakuje. Krytycy nie ukrywali aprobaty i chwalili wokalistkę za to, że zrezygnowała z tanich chwytów i że prócz przebojów postawiła na ambitniejsze i przemyślane kawałki. Mówi się, że Perry dojrzała. Zaczyna brzmieć bardziej wyraziście, nie jest już siksą bez pomysłu na siebie. „Prism” jest tego słusznym dowodem.
Britney Jean – Britney Spears
Swój nowy materiał przedstawiła światu również Britney Spears. Płyta „Britney Jean”, choć miała przynieść wielki przełom w karierze, no cóż… nie przyniosła. Recenzenci ganią Britney i chwalą jednocześnie. Ci pierwsi są zmęczeni odtwórczym materiałem, jego błahością, brakiem szczerości (której według zapowiedzi miały tu być całe pokłady), plastikiem. Ci drudzy utrzymują, że udało się słynnej wokalistce wygenerować parę całkiem fajnych przebojów, które nie tylko jak ulał pasują do dorobku księżniczki popu, ale i wpasowują się w najnowsze trendy muzyki rozrywkowej.
The 20/20 Experience i The 20/20 Experience: Part 2 of 2 – Justin Timberlake
Na nowy materiał od Justina Timberlake’a czekaliśmy bardzo długo, bo siedem lat. Fani jego muzyki obawiali się nawet, że porzucił on już śpiewanie dla aktorstwa. Tymczasem wokalista dość niespodziewanie wrócił na scenę i to z niemałym impetem. Ze sobą przyniósł wyjątkowo dużo materiału, bo aż dwa albumy – jeden wydany na wiosnę, drugi jesienią. Pierwszy z nich zachwycił zarówno fanów, jak i krytyków. Wielki Justin Timberlake – grzmiano, porównując piosenkarza nawet z Michaelem Jacksonem. Trudno w przypadku jego najnowszego albumu mówić o rewolucji, ale o świetnym, rozrywkowym materiale – owszem, można. Druga część płyty, choć zdecydowanie słabsza, nadal jest dobra. Pytanie tylko – czy potrzebna? Zagorzałym fanom pewnie tak, reszcie świata niekoniecznie.
Bangerz – Miley Cyrus
Miley Cyrus wkroczyła w tym roku na rynek muzyczny nie tylko nagą piersią, ale i przebojem. Żeby oddać jej sprawiedliwość, nie można w jej najnowszych dokonaniach widzieć wyłącznie skandali i tanich prowokacji. Cyrus bowiem okazała się cholernie dobra muzycznie. Jej najnowszy krążek jest w stanie zaspokoić każdego fana muzyki popularnej – młoda wokalistka nie tylko wyśpiewuje tu rytmiczne, potencjalne hity, ale operuje wieloma stylistykami – świetnie czuje się w hip hopie, balladzie, country. „Bangerz” to jedna z najlepszych popowych płyt tego roku.
Random Access Memories - Daft Punk
Ta płyta, która narobiła w tym roku okropnie dużo szumu, w całości na ten szum zasługiwała. Nic dziwnego, że już od pewnego czasu pojawia się w zestawieniach najlepszych płyt nagranych w tym roku. Nie każdemu jednak przyniosła satysfakcję. Dlaczego? „Random Access Memories” to wyraźna próba wyjścia poza dotychczasowe schematy Daft Punk. Bardziej funkowa, mniej elektroniczna, nie mieści się w dawnym myśleniu o muzyce francuskiego duetu. Niektórzy, szczególnie ortodoksyjni fani, wezmą to za zasadniczą wadę. Inni przyjmują taką zmianę z radością.
The Next Day - David Bowie
Kolejny album, o którym otwarcie się mówi, jako o jednym z największych, najlepszych i najbardziej interesujących dokonań roku. Powrót Bowiego z nowym materiałem był dużym wydarzeniem i wiązał się z ogromnymi oczekiwaniami. Czy im sprostał? Czy warto było? Dziś już znamy odpowiedź na te pytania i wiemy, że zdecydowanie tak. Nowy album słynnego artysty jest niemalże perfekcyjny i stanowi genialne podsumowanie tego, co do tej pory zrobił on dla muzyki. A trzeba nam wiedzieć, ze zrobił bardzo dużo. „The Next Day” bez wątpienia warto mieć w swojej kolekcji płytowej.
Beyonce – Beyonce
Beyonce naprawdę zaskoczyła wszystkich. Wydała krążek zupełnie niespodziewanie, z dnia na dzień, nikogo wcześniej o tym nie informując. Owszem, spodziewaliśmy się jego premiery, ale dopiero w przyszłym roku. Tymczasem płyta „Beyonce” od kilku dnia szaleje na rynku muzycznym i odnotowuje świetne efekty sprzedażowe. Czy warto się nią zainteresować?
Oprawa dźwiękowa krążka jest spektakularna, atrakcyjna i dopracowana. Kompozycje sprawiają natomiast wrażenie tworzonych w atmosferze relaksu, bez tak zwanej „spiny”, zupełnie na luzie. Całość wypada minimalistycznie, ale i odważnie, a na pewno ciekawie. Można powiedzieć, że Beyonce wygrała tę bitwę.