2012.09.26// D. Jędrzejewska
Nie jest tajemnicą, że wielką sławą przeważnie idą pieniądze. Oj tak, bogactwo to jedna z tych rzeczy, której zazdrościmy znanym ludziom – aktorom, muzykom czy innym celebrytom. Aż trudno ogarnąć umysłem wielkie sumy, które przechodząc przez ręce tych najbardziej cenionych, utrzymujących się w rankingach od lat. Zajrzyjmy na przykład na listę Celebrity Net Worth, by przyjrzeć się majątkom najbardziej zamożnych śpiewających artystów. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć na niej pewną prawidłowość – prawie brakuje tu kobiet! Czyżby… dyskryminacja? A może faceci po prostu lepiej robią duże pieniądze?
Pierwszą pozycję na liście zajmuje niejaki sir Paul McCartney. Zanim mu jednak pozazdrościmy tych 795 milionów dolarów, które zgromadził przez całe lata – zważmy na to, że do swojej fortuny nie doszedł on po łebkach, a ciężką pracą.
Dorobek Paula jest imponujący – 60 złotych płyt, setki milionów sprzedanych albumów, a wśród wielu hitów ten jeden uznany za najczęściej grany w historii przez innych artystów i w mediach, czyli „Yesterday”. McCartney nadal jest aktywny zawodowo, a muzyka przynosi mu wielką radość, co można było zauważyć niedawno, chociażby na ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich.
Tuż za nim na liście uplasował się młodszy kolega – Bono. Jego majątek obecnie szacuje się na 595 milionów dolarów. Temu ostatnio trochę się nie poszczęściło. Byłby na miejscu pierwszym tej listy, gdyby nie pewna, niefortunna inwestycja w akcje Facebooka. Mimo to Bono wciąż zarabia i to grubą kasę. Z jednej trasy koncertowej cały zespół potrafi wyciągnąć ponad 300 milionów. Wygląda więc na to, że Bono wciąż ma realne szanse, by szybko prześcignąć lidera. Nic dziwnego - niektórzy mówią, że U2 to nie zespół, to religia.
Trzecie miejsce przypadło amerykańskiemu piosenkarzowi Jimmy’emu Buffettowi, czwarte natomiast zajął kolejny „sir” na liście, czyli Elton John. Ten na koncie obecnie posiada 318 milionów dolarów. I choć mogłoby się wydawać, że nikt go już dzisiaj nie słucha – jak się okazuje, słuchamy go wszyscy.
Nawet mimowolnie. Pierwszą piątkę zamyka z kolei dziadek po przejściach – Mick Jagger. Warto przy tej okazji wspomnieć, że jego legendarna kapela, Rolling Stones, na scenie występuje już pięćdziesiąt lat – w tym roku obchodziliśmy jubileusz. Ta pięćdziesiątka przełożyła się na okrągłe 300 milionów dolarów.
Niewiele mniej w ciągu całej swojej działalności zgromadził wciąż uwodzący głosem piękne kobiety Sting. Warto wspomnieć, że już w listopadzie ten bajecznie bogaty artysta zawita do Polski, konkretnie do Łodzi, by zaśpiewać z okazji swojego 25-lecia na scenie. Ranking bezlitośnie wskazuje na to, że Sting dorobił się tej samej sumy co Jagger w o połowę krótszym czasie. Jak się to stało? Mamy pewna teorię na ten temat.
Zaglądając w biografię wokalisty Rolling Stones, można by przecież przypuścić, że wydawał on trochę więcej kasy i to na zupełnie inne rozrywki niż spokojny z natury Sting. Po Stingu przyszedł czas na Phila Collinsa. Wokalista już co prawda zakończył karierę (ponoć nie chce przemienić się w ośmieszającego się dziadka) – pięknie i z klasą jego sławę kontynuuje teraz jego córka, Lily Collins – obiecująca aktoreczka.
Wielu staruszków znalazło się jeszcze na tej bogatej liście. W pierwszej dwudziestce uplasowali się między innymi – Prince, Rod Stewart, David Bovie, Brice Springsteen, Axel Rose czy David Glimour. Pierwsze kobiety pojawiły się jednak daleko daleko w tyle. Najbogatsza z nich to Gwen Stefani, która ze „skromnymi” 80 milionami uplasowała się na 29. pozycji.