2012.05.08// D. Jędrzejewska
Z Millą Jovovivh jest już tak, że gdy pojawia się gdzieś jej nazwisko, automatycznie zawiązuje się dyskusja na temat jej urody. Gdy wśród dyskutantów znajdzie się choć jeden malkontent (albo kobieta) rozmowa bez wątpienia potoczy się w kierunku – „ładna ale za grosz talentu” lub „Milla Jovovich to najlepszy dowód na to, że modelki nie powinny grać w filmach”. Fani tejże aktorko-modelki usiłują bronić jej talentu, wymieniając filmowe dokonania piękności serbsko-rosyjskiego pochodzenia. Nie zawsze jednak udaje się kręcącego nosem przekabacić na swoją stronę. Gdyby zaś rozpatrywać Millę wyłącznie pod względem uroku osobistego wątpliwości na szczęście pozostaje niewiele.
Milla karierę rozpoczęła dzięki swojej matce. To ona po przybyciu z córeczką do Stanów Zjednoczonych starała się, by podrzucić w odpowiednie miejsce jej portfolio, zapisała ją również na lekcje aktorstwa i baletu. Udało się już, gdy dziewczynka miała zaledwie 9 lat. Wtedy to podpisała pierwsze kontrakty, wystąpiła w pierwszych kampaniach reklamowych ("Most Unforgettable Woman in the World") i szybko rozpoczęła współpracę z samym Herbem Rittsem – mistrzem fotografii artystycznej. Tym samym Jovovich stała się najmłodszą w historii modelką, pojawiająca się na okładkach pism o modzie i na wybiegach. Nie obeszło się oczywiście bez kontrowersji, które będą jej towarzyszyć aż do momentu, gdy dojrzeje.
Wraz z karierą modelki Milla rozpoczęła również karierę aktorki. Na początek zagrała w dwóch filmach: przygodowym dreszczowcu pt. „Nocny pociąg do Katmandu” oraz w romansie pt. „Spotkanie dwóch księżyców”. Głośno o aktorce zrobiło się jednak przy okazji „Powrotu do błękitnej laguny”, kontynuacji hitu z Brooke Shields z 1980 roku.
Już pierwowzór filmu wzbudził poruszenie za sprawą roznegliżowanej, młodziutkiej aktorki w roli głównej. Podobno los czekał szesnastoletnią Millę, która na planie filmu pokazała naprawdę bardzo wiele. Występ ten oprócz zgorszenia wielu przyniósł jej nominację do Złotej Maliny, a także… uwielbienie nie tylko wśród męskiego grona odbiorców. Młodziutka, egzotyczna i niewinna Milla wzbudzała nie tylko pożądanie, ale i sympatię.
Ciekawie historia aktorki potoczyła się po występie w „Uczniowskiej balandze”, w której zagrała dwa lata później. Tam bowiem na planie filmu poznała Shawna Andrewsa, w którym to szybko zakochała się, a potem niespodziewanie za niego wyszła. Małżeństwo to wkrótce unieważniła matka aktorki, która jako główną przyczynę podała młody wiek świeżo upieczonej małżonki. Potem spakowała jej walizki i wysłała do Europy, by ta odpoczęła od aktorstwa i zblazowanego świata. Tutaj Milla nie próżnowała.
Po pierwsze nagrała płytę, po drugie – spotkała, jak się później okaże, bardzo ważną osobę w swoim życiu – francuskiego reżysera Luca Bessona. Ten zaproponował jej występ w „Piątym elemencie”, filmie który miał ugruntować jego pozycję w Hollywood po „Leonie zawodowcu”. Milla wystąpiła u boku Bruce’a Willisa i jednocześnie została okrzyknięta jedną z najseksowniejszych i najsympatyczniejszych alienek w historii kinematografii. Do dziś utrzymuje się w czołówce podobnych rankingów. A że przy okazji nominowano ją do Złotej Maliny? A kogóż to interesuje?
Po „Piątym elemencie” Jovovich została żoną dużo starszego Luca Bessona. Nic dziwnego, że ten chciał zaangażować ją do roli w swoim kolejnym filmie. Tym razem seksowna i grająca ciałem aktorka miała wcielić się w rolę świętej dziewicy – Joanny d’Arc.
Wielu odradzało Bessonowi ten wybór, on jednak postawił na swoim. Jego Joanna była bardzo rozhisteryzowana, pełna emocji, niemalże szalona, za co reżyserowi się oberwało, choć byli i tacy, co docenili sposób, w jaki odświeżył historię. A czy doceniono samą Millę? Już tradycyjnie trafiła do niej nominacja do Złotej Maliny. A potem przyszedł czas na rozwód.
Zanim zagrała w słynnym „Resident Evil”, przez którego pryzmat często zdarza nam się patrzeć na jej karierę aktorską, mieliśmy okazję zobaczyć ją w „Million Dollar Hotel” z Melem Gibsonem, głupkowatym „Zoolanderze”, gdzie sparodiowała samą siebie, a także w komedii romantycznej pt. „Facet z odzysku”. W adaptacji kultowej gry komputerowej postanowiła zagrać dlatego, że sama była jej fanką, długie godziny spędzając przy niej z własnym bratem. „Resident” ugruntował pozycję Milli w męskich oczach, a także udowodnił, że aktorka ma świetną kondycję fizyczna i regularnie nad nią pracuje. Nakręcono aż trzy kontynuacje przeboju o pogromczyni zombiaków, a czwarta trafi do polskich kin już 12 września.
Poza serią aktorka wystąpiła między innymi w thrillerze pt. „Wyspa strachu”, dramacie z Robertem De Niro i Edwardem Nortonem pt. „Stone” czy niedawno w „Trzech muszkieterach 3D”, którzy niestety okazali się niewypałem. Milla już niedługo skończy 37 lat. Wygląda wciąż świetnie, więc nie ma wątpliwości, że na ekranie zobaczymy ją jeszcze wiele razy. Zawistne panie niejeden raz będą też zaciskać zęby i wygłaszać dumne mowy, na temat tego jaką Milla jest kiepską aktorką. Jak widać na załączonym obrazku, na mniej utalentowane również można patrzeć z przyjemnością.