Michael Fassbender - facet na czasie

Michael Fassbender to aktor, można powiedzieć, solidny. Mądrze dysponuje swoim talentem, wybiera interesujące role, przekonuje zarówno damską część publiki (która mięknie na jego widok) i męskich kinomanów (którzy z kolei mu zazdroszczą), a dodatkowo jest pracowity. Nie boi się przy tym wyzwań, gra ryzykowne role – nie tylko amantów. Aż dziwne, że w tym roku nie wyróżniono go nominacją do Oscara. Nie będzie jednak przesadą twierdzić, że prędzej czy później zostanie on nie tylko obsypany ważnymi nominacjami, ale i jakaś statuetka trafi do jego rąk. Fassbender rokuje zbyt dobrze, by w niego zwątpić. Fassbender w tym roku nie dał nam o sobie zapomnieć. Na ekranie pojawiał się dosłownie co chwilę, w rolach jednak zupełnie różnorodnych – czasem można było się zastanowić, czy to on, czy nie on. Za każdym razem wypadał przekonująco, co świadczy o sporym talencie i zaangażowaniu. Wiele szumu wywołał jego występ we „Wstydzie” Steve’a McQueena, gdzie zagrał przystojnego „singla”, nie potrafiącego zapanować nad swoim życiem erotycznym.
Emocje wzbudziła nie tylko jego brawurowa gra, ale też jego… penis, który w pewnym momencie pojawił się w kadrze. Odtąd zagorzałe fanki, mówią o „fasscynacji” czy „fassturbacji” ulubionym idolem. Na „Wstydzie” aktor jednak nie poprzestał. W tym samym roku pojawił się w jednej z lepszych ekranizacji komiksu w historii, czyli „X-Men: Pierwsza klasa” czy w filmie akcji pt. „Ścigana”, gdzie wystąpił wspólnie z Evanem McGregorem (do którego zresztą często jest porównywany), Antonio Banderasem i Michaelem Douglasem.
Występy te „przedzielił” rolami w filmach kostiumowych – wcielił się w postać słynnego psychiatry, Carla Junga, w produkcji Davida Cronenberga pt. „Niebezpieczna metoda” (w pozostałych rolach zobaczyliśmy Keirę Knightley oraz Viggo Mortensena). Zagrał także amanta w melodramacie „Jane Eyre”, partnerowała mu Mia Wasikowska. Kolejne filmy Fassbendera również zapowiadają się obiecująco. Pojawi się on na przykład w „Prometeuszu”, czyli w jednym z bardziej oczekiwanych produkcji tego roku – wielkiego powrotu Ridleya Scotta do gatunku science-fiction.
Zobaczymy go również w najnowszym filmie Quentina Tarantino pt. „Django Unchained” (poza nim wystąpią tu: Leonardo DiCaprio, Samuel L. Jackson, Christoph Waltz), a także w najnowszym projekcie Jima Jarmuscha. Aktor nie zwalnia więc tempa. W jakich filmach będziemy go oglądać za 2, 3, 5 lat? Fassbender zaczynał od ról na małym ekranie. Początkowo występował w serialach („Kompania braci”, „Klątwa upadłych aniołów”), a także w produkcjach telewizyjnych np. „Sherlock Holmes i sprawa jedwabnej pończochy” czy „Proch, zdrada i spisek”.
Pierwszą „poważną” produkcją, w której się pojawił była głośna adaptacja komiksu „300”, potem przyszedł czas na ważne dramaty „Głód” i „Fish Trank”. Wpadł nam w oko rolą porucznika Archie Hicoxa w „Bękartach wojny” Tarantino, następne role, jak widać, były coraz bardziej znaczące. Fassbender jest niemiecko-irlandzkiego pochodzenia. Ojciec pochodził z Heidelbergu, jednak z rodziną opuścił rodzinny kraj, gdy syn był jeszcze mały. Aktor już będąc młodzieńcem, zaczął marzyć o karierze filmowej. Przegrywał na castingach ze względu na swój obcy akcent (ponoć z jego powodu w czasach szkolnych koledzy się z niego wyśmiewali). Zarabiał jako barman bądź kierowca ciężarówki. Szczęśliwie przyszedł czas na to, by się nam objawił. I zaczął konkurować ze starą gwardią aktorów, którzy powoli zaczynają nam się przejadać.