2012.11.16// D. Jędrzejewska
Marina and the Diamonds to ciekawa osobowość. Po pierwsze - jest ładna, niektórzy przyrównują ją nawet do Cheryl Cole. Ta jednak z przekonania swojej urody nie wykorzystuje. Po drugie: jest bystra – mimo nieustającego chichotania w wywiadach jej wypowiedzi zawsze są celne, inteligentne i elokwentne. Po trzecie – wbrew początkowej słabości do show-biznesu (Marina marzyła niegdyś, by zostać gwiazdą MTV), zupełnie się z niej wycofała. Nie dlatego, że nie potrafi nic zdziałać w tej dziedzinie. Jej płyty sprzedają się całkiem nieźle. Marina jednak konsekwentnie podąża własną drogą, mniej popularną niż w przypadku wielu, wydawać by się mogło – podobnych gwiazdeczek.
Debiutancka płyta Mariny, The Family Jewles”, pojawiła się w sklepach w roku 2010. Kolejna zadebiutowała dwa lata później, w kwietniu tego roku. Jej styl muzyczny jest bardzo niejednorodny. Jedni zobaczą w nim nieco zwariowaną odmianę popu, inni dojrzą nawiązania do kampu, zabawę z kiczem, przebieżkę po stylach muzycznych.
Wizerunek Mariny często jest zestawiany z Lady Gagą – wokalistka ubiera się ekscentrycznie, lub szokować. Muzycznie jednak zdecydowanie jej bliżej do bardziej hippisowskiej Florence and the Machine. Styl Mariny nie jest na tyle chwytliwy, by w ślad za nim ruszyły tłumy. Jest jednak na tyle interesujący, by znalazł swoich wiernych odbiorców.
Marina ma dość jasno sprecyzowany pogląd na współczesną popową muzykę. Bez ogródek stwierdza, że to kicz i chłam, a lwia część wielkiej sławy popowych gwiazd zbudowana jest bardziej na seksie niż dobrej muzyce. Sama zupełnie odchodzi od tej stylistyki. Wśród swoich inspiracji wymienia takie przykłady, jak: Blondie, Patti Smith czy PJ Harvey, które zdobywały (lub zdobywają) tłumy nie z pomocą ciała, ale siłą przekazu. Mimo to wśród wzorców Marina wymienia również Britney Spears czy Madonnę.
Być może dlatego jej muzyka jest tak bardzo poplątana. Nie zgadza się na roznegliżowane sesje do czasopism z feministycznych względów, nie czuje się gorsza od mężczyzn, a z dziewczyn, które zrobią dla faceta wszystko i przesadnie dbają o swój wizerunek zewnętrzny, nie mając przy tym poczucia humoru – po prostu się nabija. Jej poglądy nie wykluczyły pracy dla słynnej linii kosmetyków – Max Factor - której była twarzą.
Do muzyki podchodzi bardzo poważnie. To ona jest dla niej rodzajem terapii. Artystka z jej pomocą mówi o swoich bolączkach, dręczących ją sprawach, smutkach itd. itp. To bardzo osobista twórczość. Oprócz tego Marina jest bardzo dokładna i precyzyjna muzycznie. Nie słucha na przykład radia, twierdząc, że utwory, które z jego pomocą mogłyby nieświadomie wpaść jej w ucho, wypaczyłyby rzeczy, które sama komponuje. Nie rozpływa się nad swoim sukcesem, twierdząc, że do sukcesu tak naprawdę jest bardzo daleko. Posiada czarny humor, co również wyziera z jej kompozycji.
Marinę mogliśmy całkiem niedawno oglądać na żywo. Wokalistka wystąpiła 19 września na Stadionie Narodowym w Warszawie jako suport słynnego zespołu Coldplay. Być może występ ten zachęcił niejednego Polaka do bliższego zapoznania się z barwną twórczością tejże oryginalnej piosenkarki.