2014.05.19// D. Jędrzejewska
Twarzy Madsa Mikkelsena nie da się zapomnieć. Jego wygląda wzbudza ambiwalentne czucia. Z jednej strony, zaglądając mu w oczy, widzimy w nim trochę szaleńca, negatywnego bohatera, człowieka niebezpiecznego, niepoczytalnego. Z drugiej strony Mikkelsen może wzbudzać ciepłe uczucia. Jego wzrok jest jednocześnie surowy i ciepły, wyrozumiały i chłodny. Kobiety mówią o nim „piękny brzydal”. Ma wysportowane ciało, mocno zarysowaną linię szczęki, bez wątpienia jest fascynujący. Ta charakterystyczna, nordycka uroda zapewniła mu błyskotliwą, kinową karierę. Co ciekawe nawet z tak wyrazistą twarzą udało mu się występować w filmach naprawdę różnorodnych i wcielić się w masę zupełnie innych od siebie bohaterów.
Zanim zaczął przygodę z aktorstwem, był profesjonalnym tancerzem. Zajmował się tym aż przez osiem lat. Na ekranie udało mu się zasłynąć w 1996 roku rolą skina-dealera w serii filmów "Pusher" jednego z obecnie najbardziej interesujących i oryginalnych młodych reżyserów, swojego rodaka-Duńczyka, Nicolasa Windinga Refna. Mikkelsen wystąpił u Refna także w głośnym “Valhalla: Mroczny wojownik”, gdzie zagrał niemego uciekiniera o pokiereszowanej twarzy.
Było to jedno z jego największych aktorskich wyzwań. Nie tylko dlatego, że jego bohater nie okazywał emocji przez cały film, ale również ze względu na trudne warunki kręcenia. „Walczyłem prawie bez ubrania w marznącej mżawce. Czuliśmy się tak paskudnie, że aż trudno to sobie wyobrazić.” – opowiadał potem. „Valhalla” zwrócił na niego uwagę Hollywood. I na odwrót – widzowie zaczęli baczniej obserwować jego duńskie osiągnięcia.
Jedną z najbardziej przejmujących ról w karierze Mikkelsena jest występ w duńskim „Polowaniu”. To historia sympatycznego nauczyciela, który zostaje niesprawiedliwie posądzony o pedofilię. Społeczność małego miasteczka okazuje się nieustępliwa i ekspresowo wyklucza podejrzanego ze swojego grona.
Nie czekając na dowody, wykazuje się niemałą brutalnością i próbuje samodzielne wykonać wyrok. Prócz narastającej atmosfery bezradności i dotkliwej niesprawiedliwości, zauważmy, że Mikkelsen o twarzy zbira wciela się tu w rolę człowieka prawego i to o dobrym sercu. Skala różnorodności jego ról jest zatem imponująca.
Możemy pamiętać go również jako ekscentrycznego pastora w "Jabłkach Adama" Andersa Thomasa Jensena, idealistę w "Tuż po weselu" Susanne Bier, dzielnego bojownika ruchu oporu z czasów drugiej wojny światowej w “Podziemnym froncie” oraz Igora Strawińskiego wikłającego się w namiętny romans z Coco Chanel w "Chanel i Strawińskim" Jana Kounena. Dodajmy jeszcze, że to on pojawił się w jednym z Bondów, konkretnie w „Casino Royale”, jako ten zły i bezwzględny, a otrzymamy zaskakujący wachlarz wcieleń i osobliwości.
Osobowość kinową Mikkelsena opisuje jego własny pogląd na kino, który wygłosił w jednym z wywiadów.
Oczy otworzyło mi to, co robił Scorsese, okres lat 70. i 80. w amerykańskim kinie. Film “Taksówkarz” był dla mnie objawieniem. To pierwszy obraz, który oglądałem z tak mieszanymi uczuciami. Budził je zwłaszcza DeNiro. Najpierw go nie lubiłem, potem lubiłem, potem znów nie lubiłem i tak w kółko. Zmuszał mnie do stawiania pytań. Musiałem być aktywnym widzem i zastanawiać się nad tym, co oglądam. Nikt nie wręczał mi gotowych odpowiedzi. Tymczasem ja przywykłem raczej do filmów, gdzie ktoś jest dobry a ktoś zły. DeNiro nie potrafiłem umiejscowić na tej skali, on sam dla siebie był zagadką. Doszedłem do wniosku, że trudno o wspanialszy sposób, by zaintrygować publiczność – opowiedział. I sam poszedł śladem DeNiro, osadzając siebie jako aktora na dwóch różnych biegunach. Śledząc jego filmografię, można poczuć do niego szczerą sympatię lub najzwyczajniej się go przestraszyć.
Teraz popularny Duńczyk stanął przed kolejnym wyzwaniem. Zagrał bowiem w amerykańskim serialu. Sam przyznaje, że praca na planie takiej produkcji jest zupełnie inna od tego, co robił dotychczas.
Tutaj trzeba być bardziej spontanicznym, elastycznym – nie da się w pełni przygotować do roli, która jest rozpisywana na bieżąco. Nie wiadomo, jak skończy się ta historia, dokąd zabrnie i w jaki sposób ewoluuje jej bohater. Mikkelsen ze swoją aparycją wydaje się idealnym aktorem do zobrazowania Hannibala Lectera. Potrafi być złowrogi, a jednocześnie na swój sposób dystyngowany.
Warto też wspomnieć, że niedawno Mikkelsen zagrał w kolejnej wyrazistej produkcji – w zbierającym świetne opinie westernie „The Salvation” z Evą Green.
Poza tym już wkrótce zobaczymy go w dramacie historycznym pt. „Michael Kohlhaas”, gdzie wcielił się w rewolucjonistę, który w XVI wieku stanął na czele armii uciskanych i w porywie zemsty pustoszył okolice. Idealna rola dla tego aktora.