2012.08.23// D. Jędrzejewska
Niedawno, bo tuż przed koncertem Madonny w Polsce, w jednym z telewizyjnych studiów, odbyła się rozmowa. Jeden spec od muzyki przekonywał widzów, że wszystko, co obecnie robi wokalistka, to część wielkiego, misternego planu marketingowego. Z zapałem opowiadał o tym, że Madonna nie robi błędów – jest zbyt doświadczona i pracuje ze zbyt ogromną ilością specjalistów, by było to możliwe. Jej każdy gest, każdy ruch są dogłębnie przemyślane. I można by było się z tym zgodzić, gdyby nie fakt, że etap, na którym obecnie wokalistka się znajduje, jest przecież daleko, daleko od sukcesu.
Kiedy w kwietniu tego roku na rynku pojawił się jej nowy krążek, „MDNA”, głośno mówiono o wielkim rekordzie sprzedaży. Tymczasem szybko się okazało, że rekord jest, ale nie warto się nim chwalić. Dlaczego? W pierwszym tygodniu debiutu w USA sprzedano aż 360 tysięcy egzemplarzy, jednak już tydzień później płyta zanotowała 88% spadek. „Forbes” skomentował, że to największy taki spadek w historii muzyki popularnej.
Wcześniejsze dobre wyniki były natomiast nieco oszukane – Madonna bowiem postanowiła swoje płyty dodawać w pakiecie z biletem na koncert, co być może i było sprawnym chwytem marketingowym, ale nie przełożyło się na długofalowe wyniki.
Czemu najnowsza płyta Madonny nie sprzedaje się tak dobrze? Wokalistka jeszcze parę lat temu, bo w 2005 roku, wraz z krążkiem „Confessions on a Dance Floor” udowodniła, że mimo solidnego wieku potrafi skupić na sobie wzrok, poruszyć fanów, zrobić coś dobrego muzycznie. Kolejny jej krążek, „Hard Candy”, był już niewypałem, ostatni natomiast to następny krok w tył. Czego brakuje nowym nagraniom słynnej wokalistki?
Przyglądając się teledyskom promującym „MDNA”, można dojść do wniosku, że Madonna bardzo nie chce się zestarzeć. I mimo że jej ciało jest dobrze zakonserwowane, a energia niespożyta, to piosenki które wykonuje, zgrzytają w zestawieniu z jej wizerunkiem. Madonna podskakująca niczym Rihanna zaczęła tracić wiarygodność, bo jak się okazuje – słuchacz chętniej wyda pieniądze na twórczość Rihanny niż na przebrzmiałą Madonnę.
Prawdopodobnie w dużej mierze problem ze sprzedażą „nowej” Madonny tkwi w nieodpowiednim targecie. Młodzi, do których skierowana jest tego typu twórczość, nie słuchają Madonny. Starsi? Tym bardziej. Twórczości tej brakuje uniwersalności. Piosenki Adele, Lany Del Rey czy Amy Winehouse potrafiły godzić pokolenia.
Tutaj ważna była przede wszystkim melodia, tekst, emocje przekazu. Madonna natomiast jest zupełnie „pusta”, jak kolorowa wydmuszka, nie istnieje bez ogromnego show, które prezentuje na koncertach, nie potrafi bez niego skupić na sobie uwagi. Choć bardzo się stara kolejnymi kontrowersyjnymi wypowiedziami, próbami skandalu, wciąż ponosi fiasko. Świat się zmienił, a o skandal nie jest już tak łatwo - opatrzyliśmy się, przyzwyczailiśmy się, dzisiaj naszą jedyną reakcją jest wzruszenie ramionami.
Co dalej z Madonną? Na to pytanie nie tylko odpowiedzieć powinna sobie ona sama, ale i spece od marketingu, którymi się wciąż otacza. Przed nimi trudne decyzje – okazało się, że nieustanne odmładnianie wokalistki już nie działa. Konkurencja młodych jest zbyt duża. Warunkiem sukcesu takiej strategii musiałby być niekwestionowany hit, którego wokalistce nie udało się nagrać na tej płycie. Może po prostu przydałoby się, by Madonna w końcu nam coś ładnie zaśpiewała? Z melodią? Szczerze? Pytanie tylko – czy jeszcze to potrafi?