2011.07.19// D. Jędrzejewska
Lobo jest znany z tego, że lubi pożerać wnętrzności. Pecha miała planeta Czarnia, że się na niej urodził. Wcześniej nieskazitelna i perfekcyjna, teraz jest... Opustoszała. Lobo zabił wszystkich swoich krajanów, tym samym został ostatnim Czarnianem. Skąd u niego ta nieposkromiona złość, skąd ta chęć zabijania? Odpowiedź brzmi - znikąd. Taki jest po prostu Lobo. Morduje na różne wymyślne sposoby, wyrywa i łamie kończyny, a te niekoniecznie chwalebne zajęcia, sprawiają mu nieprzeciętną przyjemność.
Postać Lobo została stworzona przez Keitha Giffena i Rogera Slifera. Bardziej jednak kojarzymy go z rysownikiem Simonem Bisleyem. Ten ma na swoim koncie wiele różnorodnych osiągnięć komiksowych, choć trzeba przyznać, że jego ekspresyjna kreska jest rozpoznawalna na pierwszy rzut oka. Rysunkami Bisleya mogliśmy się nacieszyć w przeróżnych seriach komiksowych: w Batmanie, Hulku, Punisherze, Terminatorze i Aliensach. Regularnie również tworzy dla słynnego czasopisma komiksowego Heavy Metal. Z korowodu zarysowanych przez niego postaci, najbardziej chyba upodobaliśmy sobie Lobo.
Komiksy o ostatnim Czarnianie są przesiąknięte makabrycznym humorem. To dobry humor – można go nazwać relaksacyjnym. Mimo że trupy produkują się tu w ilościach wyjątkowych, nie jest to najważniejszą cechą serii. Lobo charakteryzuje się wyjątkowa lekkością, dostarcza niezobowiązującej rozrywki, scenariusze są sprawne, niewymuszone – mają swój własny, unikalny charakter.
Lobo jest nieśmiertelny. Nie chciano go ani w piekle, a tym bardziej w niebie. Może więc czuć się bezpieczny – nigdy nie zginie. Jest łowcą głów i niemalże zawsze dopada ściganą „głowę”. Charakteryzuje go podwyższony poziom siły, zdolność szybkiej regeneracji, wyostrzony zmysł tropienia – nie sposób go pokonać, ani przed nim uciec. Lobo zawsze wygrywa. Niektórzy czytelnicy narzekali na wtórność bohatera, któremu nic nie grozi i wiadomo, że jego przygody zawsze skończą się prawdziwą sieczką. Było ich jednak niewielu. Lobo wzbudza więcej sympatii (!!), niż niechęci.
Całkiem niedawno, bo dwa lata temu, pojawił się na rynku nowy komiks Simona Bisleya. „Za garść posoki” to album stworzony wspólnie z Kevinem Eastmanem – tym, który wymyślił Wojownicze Żółwie Ninja. Historia w nim przedstawiona dzieje się w opuszczonym miasteczku na Dzikim Zachodzie. Całość ma stanowić komiksową parodię spaghetti westernów. Konflikt w mieście rozgrywa się między dwoma gangami: wampirami i zombiakami. W sam środek afery zostaje wrzucona milcząca rewolwerowczyni – piękna i naga. Jej wybujałe kształty wypełniają całe komiksowe kadry. Historia na pewno spodoba się mężczyznom – jest seks, jest przemoc, jest szybka akcja.