2013.01.11// D. Jędrzejewska
Dzień przed wigilią Bożego Narodzenia 1888 roku chory 35-letni Vincent Van Gogh najpierw pogroził Gauguinowi brzytwą, a później pobiegł do domu publicznego przy Rue du Bout d'Aeles, który często odwiedzał, odciął sobie lewe ucho i wręczył je prostytutce imieniem Rachel. Leżał później w szpitalu w ciężkim stanie, a po wyjeździe Gauguina odwiedzali go przede wszystkim brat Theo i przyjaciele – państwo Ginoux. To z listów do nich biografowie odbudowywali później życiorys artysty – zachowało się ponad 600 listów napisanych przez Van Gogha do brata.
Na nowojorskiej aukcji (Wyprzedaż Majątku Amerykańskich Prywatnych Kolekcjonerów w Nowym Jorku) sprzedano natomiast jeden z ostatnich listów Van Gogha, a cena jego osiągnęła 280 000 dolarów. Był to czterostronicowy list zaadresowany właśnie do państwa Ginoux, a jego wymowa jest szczególna – jest w niej bowiem zawarta świadomość śmierci holenderskiego malarza. „Choroba istnieje po to, by przypomnieć nam, że nie jesteśmy zrobieni z drewna… Wiem, że zostało mi kilka miesięcy życia” – napisał m.in. Van Gogh.