2011.10.13// D. Jędrzejewska
„Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla jest podobno najchętniej cytowaną (obok Biblii i Szekspira) książką w historii literatury. Oprócz tego niezwykle chętnie poddawana jest wszelakim interpretacjom, analizom i spekulacjom. We wskoczeniu przez małą bohaterkę do króliczej nory widziano aluzję do seksualnej penetracji, w wykreowanej przez autora na wskroś fantastycznej rzeczywistości – przewodnik po narkotycznym świecie. W tej króciutkiej, tylko na pozór bajeczce dla dzieci, próbowano też odnaleźć zwierciadło duszy samego Carrolla, a ściślej jego preferencji seksualnych. Te bowiem niedługo po śmierci pisarza stały się głównym powodem wielu rozpraw, debat i badań. Trudno jest bowiem uwierzyć, że autor jednej z najsłynniejszych książek wszech czasów był pedofilem. Wiele jednak ku temu wskazuje.
Burtonowska adaptacja "Alicji"
Lewis Carroll miał ponoć dwie natury. Jedna, akademicka (pisarz był wykładowcą na uniwersytecie)stanowiła o mało sympatycznej osobowości – konserwatywny, o sztywnych zasadach, do bólu pruderyjny, głośno potępiający związki pozamałżeńskie nie zaskarbiał sobie przyjaciół. Druga natomiast, to twarz pisarza indywidualisty o rozbuchanej wyobraźni. Tego samego, który tworzył w swoich powieściach nieprzeciętnie dziwaczne wizje, a także dawał upust swoim niepohamowanym fantazjom i fobiom (przemoc, wymierzanie okrutnych kar, piromania, skłonności samobójcze, kleptomania). Erotyzmu w jego książkach było jednak niewiele, prawie nic. Trudno więc rozgryźć, co tak naprawdę w duszy mu grało.
Skąd zatem podejrzenia? Oczywiście z biografii. W czasach, w których żył autor „Alicji w Krainie Czarów”, czyli w połowie XIX wieku, pedofilia była jeszcze nierozpoznanym zjawiskiem. Dopiero rozpoczęto poważniejsze badania psychiatryczne nad ludzkim umysłem, zaczęto opisywać normy zachowania i od nich odchylenia. I choć pojawiały się pierwsze informacje o „niezdrowym, patologicznym zainteresowaniu dziećmi”, ostrożnie jeszcze nazywano to „nienormalnym”. Tymczasem Carroll interesował się dziećmi nad wyraz intensywnie, choć z pozoru wyglądało to dość niewinnie. Pisarz organizował wielkie bale, na które przybywało nawet 100 małych dziewczynek, był również dziecięcym fotografem i spod jego ręki wyszły setki fotografii małych modelek w wieku od 8 – 13 lat. Nocowały u niego w domu, chadzały z nim na spacery. Przestawał je fotografować, gdy przemieniały się w kobiety. Oczywiście nie było w ich portretach nic zdrożnego, jednak specyficzne „hobby” pisarza mogło dawać do myślenia.
"Alicja" według Disneya
Za myśleniem tym przemawiał również fakt, że Carroll w 1962 roku poprosił o rękę rodziców 11-letniej Alice Liddell. Ci nie wyrazili zgody. Choć prawo ówcześnie zezwalało na tego typu związki, fascynacja Carrolla miała prawo wzbudzić kolejne podejrzenia. To właśnie dla tej młodziutkiej dziewczynki spisana została słynna „Alicja…” Niestety o prywatnych myślach Carrolla wiemy bardzo niewiele, gdyż jego rodzina zniszczyła ogromną część pozostawionych przez niego dokumentów oraz kilka tomów dzienników. Carroll zatem już do końca historii myśli literaturoznawczej skazany jest na podejrzenia.
"Alicja" w ilustracjach książki
Nie jest one jednak sam wśród dziecięcych pisarzy. Twórca „Piotrusia Pana” J.M. Barrie również pośmiertnie musi zmagać się z śliską opinią zbyt zaangażowanego fana młodych chłopców. Wygląda na to, że lepiej czytać swoim dzieciom te epokowe, dziecięce książeczki bez zaglądania do biografii ich twórców.
Lewis Carroll