2012.05.04// D. Jędrzejewska
Kurt Vonnegut to jeden z najbardziej uznanych pisarzy amerykańskich wieku XX-go. W swoich utworach uwielbiał szydzić, jak nikt operował ironią i czarnym humorem – wymuszał na czytelniku uśmiech, ale zawsze krzywy, zawsze zabarwiony gorzką prawdą o świecie. Styl Vonneguta – oszczędny, zamykający historie w króciutkich rozdzialikach i prostych zdaniach, choć często ciętych jak brzytwa, przypadnie do gustu nie tylko wyrafinowanemu czytelnikowi. Vonneguta powinny czytać masy, niezależnie od upodobań i osiągniętego „levela” w czytelnictwie – zawsze bowiem będzie to lektura satysfakcjonująca i pozostająca w pamięci na dłużej (niczym wyrzut sumienia).
Dla Vonneguta najlepszym materiałem w układaniu swoich historii było życie. Nie oznacza to jednak, że pisał on obyczajowe historie z dramatem w tle – był od tego bardzo daleki. Ponad wszystko uwielbił jedną stylistykę – science-fiction – jednak jego książki nie przypominają również typowych powieści fantastycznonaukowych. Pisarz ten zupełnie przewrotnie igrał z tą konwencją, mieszając ją z historiami z własnego życia, które przecież same przypominały czarne, gorzkie sci-fi.
Chodzi tu przede wszystkim o jedno z najdramatyczniejszych wydarzeń wziętych z życiorysu twórcy, mianowicie jego epizod wojenny. Vonnegut podczas II wojny światowej został uwięziony przez Niemców i zabrany do Drezna, gdzie pracował w fabryce produkującej syrop słodowy dla kobiet w ciąży. I wtedy stała się rzecz mrożąca krew w żyłach.
W nocy 13 lutego 1945 roku, gdy Vonnegut ukrywał się w podziemnym schowku na mięso, miał miejsce aliancki nalot bombowy na Drezno. Zginęło wtedy 35 tysięcy cywilów, a gdy ocaleni wraz z przyszłym pisarzem wyszli na powierzchnię, ujrzeli całe miasto podziurawione kraterami bombowymi (widok jak na księżycu) i umierających ludzi. Wraz z innymi więźniami Vonnegut przekopywał się przez gruz, by wydobyć ciała i zagrzebać je w zbiorowej mogile. Jeszcze przez długi czas nie mógł sobie poradzić ze wspomnieniem tego, co się wydarzyło. Był w paraliżującym szoku, a miał wtedy zaledwie 22 lata. Za pisanie „Rzeźni nr 5”, książki opartej na tym wydarzeniu, zabrał się dopiero 23 lata później. Od tamtej pory wątek ten będzie regularnie pojawiał się w twórczości Vonneguta, nie tylko pisarskiej ale i publicystycznej.
„Rzeźnia nr 5” nie jest jednak standardowo napisaną książką wojenną, z realistyczną fabułą i naturalistycznym opisem drezdeńskich wydarzeń. Jego bohaterem jest nieudacznik Billy Pilgrim,który cierpi na przypadłość „wypadania z życia”, przez co znajduje się jednocześnie we wszystkich jego momentach. Pojawiają się tu również kosmici z planety Tralfamadoria. Billy będzie świadkiem tego samego wydarzenia, co Vonnegut, a jego losy będą miały uświadomić czytelnikowi zupełną bezsensowność wojny.
Nad absurdalnością działań ludzkich prowadzących do zniszczenia Vonnegut w swojej twórczości zastanawiał się jeszcze wielokrotnie.
Jednym z przykładów jest „Kocia kołyska”, w której to autor próbuje odwzorować możliwy życiorys twórcy bomby atomowej, zupełnie niezainteresowanego faktem, że jego wynalazek przyniósł ludziom śmierć i zagrożenie. Nie obędzie się tutaj też bez wątków fantastycznych i dziwacznych wynalazków. Wszystko podane za pomocą trafnego języka i ironii. Vonnegut zmarł w 2007 roku, a pozostawił po sobie wiele fascynujących, zupełnie niekonwencjonalnych powieści, a także – jak widać - ważny głos w sprawie bezsensowności poczynań człowieka.