2015.03.24// D. Jędrzejewska
Już od lat Kristen Stewart zajmuje miejsce w czołówce najmniej lubianych lub najbardziej nielubianych aktorek w Hollywood. Mówi się, że jest antypatyczna i nie potrafi grać. Że nie jest zbyt ładna i źle się zachowuje. Ostatnio jednak ta 24-letnia aktorka przynajmniej na moment zamknęła wszystkim usta. Zdobyła bowiem niezwykłe wyróżnienie i to nie po znajomości. Na tegorocznej gali rozdania Cezarów, czyli francuskich Oscarów, przyznano jej prestiżową nagrodę w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa. Warto wspomnieć, że tym samym Stewart została pierwszą amerykańską gwiazdą wyróżnioną tym chwalebnym tytułem. A nikt się przecież tego nie spodziewał.
Czym Kristen Stewart ujęła Francuzów? Talentem! Od lat mówi się, że to aktorka, która nie umie grać, a swoje role „przerabia” wyłącznie na jednej minie. Tak mówiło się po jej występach w „Zmierzchu” i „Królewnie Śnieżce i Łowcy”. Każdy, kto bliżej zapoznał się z filmografią aktorki wie jednak, że to nie do końca prawda.
Być może fałszywemu przekonaniu winna jest jej aparycja – trochę siermiężna, z natury smutna i… całkiem zwyczajna. Stewart nie wygląda jak gwiazda z czerwonego dywanu, ale jak zwykła dziewczyna z sąsiedztwa – trochę niechlujna, czasem nieprzyjemna, ale też normalna.
Stewart posiada wyczucie do grania, co udowadniała niejednokrotnie w kinie niezależnym. Jest też w aktorstwie zaprawiona, bo w filmach występuje od dziecięcości. Pamiętacie „Azyl” Finchera? To ona, u boku Jodie Foster, zagrała tu główną rolę. Potem pojawiła się w takich filmach, jak: „Cold Creek Manor”, „Ucieczka w milczenie” czy „Dzikie plemię”. Autentycznie i przekonująco wypadła w „Wszystko za życie”, „W świecie kobiet” czy „Trudnej miłości”. Także po sukcesie „Zmierzchu” nie rezygnowała z kina kameralnego, w którym czuje się jak ryba w wodzie.
Bo prawda jest taka, że to tutaj ma okazję dźwigać na swoich barkach role, których nie uniosłaby niejedna bardziej lubiana gwiazda z Hollywoodzkiego panteonu – skomplikowane psychologiczne, wycofane, zamknięte w sobie, trudne. Stewart nie ma drygu komediowego, za to potrafi uruchomić mrok swojej natury. Takie były jej role w „Witamy u Rileyów”, „Adventureland”, „The Runaways”, a ostatnio „W drodze”.
Odbierając Cezara, nie do końca umiała się odnaleźć w tej poważnej i doniosłej sytuacji. Wychodząc na scenę, trzęsła się jak osika, a gdy prezenter wręczył jej statuetkę, poprosiła, by ją położył – nie zdołałaby jej unieść w takim stanie. Przemówienie przeczytała z kartki, jąkając się i garbiąc. Jej postawę niektórzy odczytali jako lekceważącą lub absolutnie nie na miejscu. Ktoś z internautów zauważył jednak słusznie, że gdyby zamiast niej była wszem i wobec lubiana Jennifer Lawrence – nikt by do takiego zachowania się nie przyczepił. Ba! Wszyscy by ją za to kochali. Powszechna niechęć do Stewart nadal zbiera swoje żniwa, choć aktorka najzwyczajniej na to nie zasługuje.
Odbiorców zniechęcił do niej również niesławny romans z wiele starszym reżyserem „Królewny Śnieżki i Łowcy”, Rupertem Sandersem, ojcem małych dzieci i mężem pięknej kobiety. Gdy ta dwójka została przyłapana przez paparazzich na namiętnych uściskach, wybuchnął ogromny skandal. Aktorka musiała zmierzyć się z kolejnymi oskarżeniami o rozbijanie małżeństw i niszczenie związków (umawiała się wówczas z Robertem Pattinsonem, który po całym zajściu niechybnie ją zostawił). Na moment wycofała się z życia publicznego, zrezygnowała z planowanych ról, by teraz odrodzić się niczym feniks z popiołów.
Dowodem jej wysokiej pozycji w Hollywood jest wspomniana, nagrodzona Cezarem rola w „Sils Maria”, a także inne, interesujące występy w zeszłym roku – „Camp X-Ray”, gdzie zagrała strażniczkę z Guantanamo oraz przejmujący „Motyl Still Alice”, film z oscarową rolą Julianne Moore. I choć Stewart nie może narzekać na brak pracy czy pieniędzy, wciąż chodzi w wytartych dżinsach i znoszonych trampkach, nie wdzięczy się, nie udaje, jakby nic nie robiąc sobie ze swojego czarnego PR-u.