Kate Winslet - naturalność przede wszystkim

Od samego początku, gdy Kate Winslet pojawiała się na ekranie, musiała zmagać się ze złośliwymi komentarzami plotkarskich gazet i portali, że daleko jej do ideału. Pełne kształty wyraźnie odróżniały ją od topowych hollywoodzkich aktorek. Podobnie było z typem urody – Winslet jest charakterystyczna, piękna, ale na zupełnie inny sposób niż największe piękności filmowe. Posiada klasyczną, „ciężką” urodę, budzącą skojarzenia z kinem lat 40. Mimo to Winslet szybko przestała się przejmować komentarzami na temat swojego ciała. Eksponuje je bez wstydu, uwypuklając swoją kobiecość. Zbudować aktorską markę pomogła jej nie tylko uroda, ale przede wszystkim talent. To świetna aktorka dramatyczna – przekonujemy się o tym od lat. Kate Winslet pielęgnuje swoją naturalność. Aktorka dobiega już czterdziestki, na jej twarzy widać wyraźne zmarszczki. Mimo to rezygnuje ona z botoksu i wszelkich upiększaczy. Wbijanie igieł do twarzy ją przeraża. Jest pogodzona z przemijającym czasem – do swojego wyglądu podchodzi zdrowo i bez presji. Swój wolny czas poświęca wychowaniu dwóch córek – jest samotną matką, podobno bardzo „normalną”, rozsądną i wyważoną. Taką, która swój dystans do siebie, do urody i do własnych mankamentów próbuje przenieść również na córki. Zdarzało się Winslet wcielać się w role seksbomb, ale najczęściej gra „normalną” kobietę. Uosobieniem seksu była na przykład w „Romansach i papierosach” Johna Turturro – już plakat reklamowy pokazywał jej kształtne nogi w całej okazałości. Naturalniej jednak aktorka wypada w takich rolach, jak ostatnio – np. w docenionym przez krytykę miniserialu „Mildred Pierce”.
Za występ ten zresztą została nagrodzona Złotym Globem. Zagrała tu gospodynię domową, która po rozstaniu z mężem musi utrzymać rodzinę. Zatrudnia się w restauracji i szybko pnie po stopniach kariery. Co ciekawe scenariusz produkcji pokrył się z wydarzeniami w jej życiu osobistym. Winslet nieco wcześniej również rozstała się z mężem, i podobnie jak swoja bohaterka, została sama z dwoma córkami. To niejedyny raz kiedy Winslet została doceniona ważną nagrodą. Za występ w „Mildred Pierce” otrzymała również statuetkę Emmy. Na swoim koncie ma także Złoty Glob za „Drogę do szczęścia”, a także Oscara za film „Lektor”. W „Drodze…” Winslet ponownie wciela się w „normalną” kobietę, gospodynię z lat 50., marzącą o karierze aktorskiej.
W „Lektorze” natomiast, pojawia się w bardzo trudnej roli, prostej Niemki uwodzącej 20 lat młodszego chłopca. Para spotka się po latach, kiedy kobieta sądzona jest o popełnienie zbrodni wobec Żydów. Scenariusz filmu został oparty na powieści o tym samym tytule autorstwa Bernarda Schlinka. I choć jako całość produkcja pozostawiała wiele do życzenia, kreacja Winlset była bezbłędna – aktorka zgarnęła za tę rolę masę nagród. Ostatnio Winslet wystąpiła w dwóch filmach – w głośnej „Rzezi” Polańskiego oraz w katastroficznym „Contagion – Epidemia strachu”, który nieoczekiwanie uzyskał bardzo dobry wynik w Europie.
Jakiś czas temu pojawiła się również w melodramacie pt. „Małe dzieci”. Wszystkie jej role przedstawiają ją jako tą naturalną, autentyczną, nie kreują jej na supergwiazdę, seksbombę. Taka była też we wcześniejszych swoich filmach – w „Zakochanym bez pamięci”, „Iris” czy „Holiday”. Niewiele więc zmieniło się od pamiętnego „Titanica”, bo tam, mimo że była ubrana w sukienkę arystokratki, jej urok tkwił właśnie w niepohamowanej naturalności. Taką samą pamiętamy ją również z jednego z jej pierwszych filmów, czyli z „Rozważnej i romantycznej”. I w podobny sposób pewnie potoczy się dalsza kariera aktorki. Ne nudzi nas to jednak. Poród pań z plastiku dobrze jest, gdy znajduje się ktoś zupełnie naturalny.