2012.03.04// D. Jędrzejewska
Masowemu polskiemu odbiorcy John Porter kojarzy się przede wszystkim ze związkiem z Anitą Lipnicką, byłą i długonogą wokalistką Varius Manx, i ich wspólną twórczością. Wspólne trzy płyty przyniosły obojgu sukces, to dzięki nim Porter stał się u nas w pełni rozpoznawalny. Walijski muzyk nigdy jednak nie przepadał za błyskiem fleszów i przesadnym rozgłosem.
John Porter
Krążek „Goodbye”, trzeci nagrany wraz z partnerką, miał zatem być prawdziwym pożegnaniem z tą drogą muzycznej kariery. Porter powrócił na peryferia popularności i nie ubolewa nad tym faktem. Kto lubi melancholijne połączenie rocka z folkiem, sam sięgnie po jego liczne nagrania. Bez wsparcia plotkarskich portali.
Porter i Lipnicka
Porter w latach 70. Opuścił swoją ojczyznę, przez moment mieszkał w Berlinie Zachodnim, potem w Australii, po czym przyjechał do Polski. Tutaj mieszkał z swoją pierwszą żoną – Aleksandrą i intensywnie uczestniczył w życiu muzycznym. Grał w pierwszym składzie Maanamu, by potem założyć własną formację – Porter Band. Ich płytę „Helicopters”, nagraną w 1980 roku, mimo że zapomnianą przez współczesną publikę, wciąż wymienia się pośród najbardziej kluczowym dla rozwoju polskiego rocka. Muzyk w sumie nagrał kilkanaście płyt – ostatnią, „Back in Town”, dokładnie rok temu.
Z Lipnicką początkowo połączyła go muzyka i wspólnie nagrywana jedna piosenka. Potem dopiero przyszedł pomysł na płytę, a następnie… na miłość. W 2003 roku muzyce wspólnie nagrali „Nieprzyzwoite piosenki” z głośnym singlem „Bones of Love”, w 2005 roku „Inside Story”, a współpracę muzyczną zakończyli w 2008 roku. Nadal są jednak parą, mimo że dzieli ich 25 lat różnicy wieku.
Jaka jest muzyka Portera? Pełna pasji, zaangażowania i szczerości. Muzyk w swoich kompozycjach nawiązuje do folkowych wzorców lub muzyki country. Słychać w niej ślady melodii grywanych niegdyś przez Boba Dylana, Toma Waitsa, Bruce’a Springsteena, Neila Younga czy Nicka Cave’a. Porter gra, śpiewa i komponuje na światowym poziomie – jest ponadczasowy i autentyczny.
Z jednej strony naprawdę szkoda, że jest o nim u nas tak cicho (mimo że przecież jego najnowszy album ma zaledwie rok), a nasi rodzimi twórcy niechętnie i rzadko czerpią z tego typu twórczości przykład. Z drugiej strony natomiast – taki jest już cały urok Portera. Trafi tylko do tych, którzy naprawdę tego chcą, poszukują przekazu mądrego, melancholijnego, na wysokim poziomie, bez tanich chwytów,
Anita Lipnicka
Utwory Portera za każdym razem opowiadają jakieś historie. Można powiedzieć, że jego teksty są swego rodzaju muzyczną lekcją męskości. Ich uniwersalność, brak nachalności sprawdzi się natomiast przy okazjach przeróżnych – Porter będzie dobry na randkę, czy na samotny wieczór, refleksyjny wieczór, jako podkład do długiej podróży samochodem czy na jogging. Dobra to i wrażliwa muzyka. Warto posłuchać głosu Portera.