2012.04.16// D. Jędrzejewska
Spoglądając na dokonania Jamesa Pattersona, na pierwszy rzut oka zdziwić nam mogą dwa fakty. Po pierwsze jest to pisarz zarabiający ogromne pieniądze (obecnie największe na całym świecie w tej branży) – jedynie w zeszłym roku na jego koncie zostały zaksięgowane 84 miliony dolarów! Po drugie natomiast zadziwiająca jest prędkość z jaką pisarz ten książki wydaje – w 2011 ukazało się aż 11 powieści sygnowanych jego nazwiskiem. Jedenaście? – spytacie - Czy to w ogóle możliwe? Owszem, jak się okazuje dla współczesnego pisarza nie ma rzeczy niemożliwych. Najważniejsza w ich osiąganiu jest dobra metoda, a taką Patterson opracował już jakiś czas temu.
Patterson łamie dwa podstawowe stereotypy związane z zawodem pisarza. Pierwszym z nich jest jego majątek – jest on przecież bajecznie bogaty, co zupełnie nie kojarzy go z natchnionymi, źle ubranymi biedakami-artystami, którzy ledwo wiążą koniec z końcem lecz nie marudzą w myśl zasady, że poświęcają się dla sztuki. Drugim wyróżnikiem jest niekonwencjonalny sposób pracy. Na ogół wyobrażamy sobie pisarza jako samotnika, który zasiada w swojej małej pracowni i dniami i nocami stuka na maszynie, a na około niego rośnie stos wymiętych „kulek” z papieru, czyli pomysłów odrzuconych w ferworze pracy. Patterson nie pracuje sam – ma od tego swoich ludzi.
Spielberg przecież też nie kręci swoich filmów samotnie – mówi, nieco się usprawiedliwiając. On ponoć ma tyle pomysłów, że i przez całe życie nie zdążyłby ich spisać. Dlatego zatrudnia cały sztab pisarzy, którzy pracują według zapisanych przez niego, kilkudziesięciostronnicowych konspektów. Sprytne? Ponoć opłaca się być „podwykonawcą” z ramienia Pattersona. Dobre godziny pracy i wysokie stawki – tak podobno to wygląda. Pisać trzeba wedle ustalonych reguł – główną zasadą są krótkie rozdziały (przeczytana spora ilość rozdziałów przez czytelnika daje mu wrażenie osiągnięcia), mało słów, opisy ograniczone do minimum, akcja na pierwszym miejscu. Dużo tu seksu, dużo też przemocy.
Są czytelnicy i twórcy, którzy oburzają się na sposób pracy Pattersona, który stworzył sobie jakby fabrykę książek. Oburzenie ich nie zmienia jednak faktu, że powieści sprzedawane pod jego nazwiskiem są wyjątkowo poczytne. Sam Patterson porównuje swoją pracę właśnie do sposobu funkcjonowania Hollywood, gdzie nad jednym dziełem pracuje cały sztab ludzi. Niegdyś był copywriterem w agencji reklamowej – to, co mu pozostało z tej branży to dusza marketingowca.
Pisarz traktuje swoje książki bez namaszczenia - one są dla niego produktem, który należy sprzedać. Wydanie każdego z nich wiąże się z szeroko rozwiniętą, niemalże jak w przypadku filmu, kampanią. Proces powstawania powieści poprzedza natomiast szereg badań na temat, co tym razem może „chwycić”. Okładka, miejsce akcji, stylistyka – nic tu nie jest przypadkowe.
Mimo niekonwencjonalnego sposobu pracy, nie można uznać Pattersona za leniwego. Wszak własnymi rękami i pomysłami doszedł do ogromnego majątku i własnej „fabryki” książek. Jego dzień cechuje duża regularność – wstaje codziennie o 5.30 i pisze aż do obiadu. Potem golf lub inna rozrywka, a następnie znowu pisanie. Opracowuje jednocześnie około 30 pomysłów. Pokornie przyznaje, że jego pisanie niewiele ma wspólnego ze sztuką. On tworzy rozrywkę, za którą ludzie chętnie płacą. Twierdzi też, że jest jak ketchup Heinza – łączy w sobie wszystkie smaki: słodki, gorzki i ostry. Dlatego, jego zdaniem, ludzie go tak kochają.