2013.02.21// D. Jędrzejewska
Haruki Murakami zapowiada nową powieść. Jej oficjalna premiera zapowiedziana jest na kwiecień. Szczegóły dotyczące fabuły są na razie owiane tajemnicą – nikt nie chce zdradzić, czym tym razem „poczęstuje” nas najsłynniejszy japoński pisarz. Owa tajemnica to w jego przypadku żadna nowość. Podobnie było przecież z jego ostatnim pisarskim dokonaniem, czyli trylogią „1Q84”. Podobno decyzja ta związana była z licznymi prośbami fanów Murakamiego, którzy sami nie chcieli, by szczegóły książki nie zostały zdradzone – oczekiwali bowiem niespodzianki.
Murakamimania to zjawisko obserwowane już od paru lat. Kiedy do księgarń wchodziła wspomniana trylogia, czyli ostatnie dzieło pisarza, w Japonii odnotowano istne szaleństwo. Największa krajowa księgarnia sprzedawała aż jeden egzemplarz na minutę, z kolei w okrągły miesiąc od premiery Murakami zanotował okrągły milion wykupionych egzemplarzy. Ogromna popularność tegoż autora sięgnęła również innych krajów, w tym i Polski. W pewnym momencie japoński autor bestsellerów stał się literackim tematem numer jeden, zarówno wśród czytelników płci żeńskiej, jak i męskiej. Mimo że notorycznie wymieniono jego nazwisko wśród kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla, pojawiła się masa sprzeciwów i negacji wartości tejże prozy.
Tak to już bowiem bywa z bestsellerami. Elementy, które przyciągają masowego czytelnika, przeważnie krytykowane są przez czytelnika bardziej wyszukanego. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Murakami przychylność krytyki uzyskał, a jego proza to coś więcej niż kolejny hicior w dziedzinie literatury popularnej. Mimo to chwyty, które regularnie stosuje w swoim pisaniu, właśnie do literatury „pop” przystają. W tym właśnie najprawdopodobniej tkwi jedna z głównych przyczyn sukcesu japońskiego twórcy. To proza, która w dużej mierze zadowala oba środowiska – czytelnika niedzielnego i czytelnika masowego oraz czytelnika bardziej wykwalifikowanego.
Jak Murakamiemu udało się to osiągnąć? W twórczości tej najbardziej fascynują dwa elementy. Pierwszym z nich są niestandardowe pomysły, często fantastyczne i odstające od normy (są opowiadania, w których napotkamy Pana Żabę, są i powieści, w których pojawia się enigmatyczny Człowiek-Owca) – historie te i ci bohaterowie przypominają nieco słynne anime, choćby w wykonaniu mistrza Hayao Miyazakiego. Ładne obrazki ukazane jakby za mgiełką, trochę marzenia senne, kolorowe i ujmujące, a dodatkowo naprawdę przekonujące i autentyczne. Innym elementem, który odróżnia Murakamiego od innych pisarzy, a jednocześnie trafia w gusta i serca odbiorców, jest język. Subtelny, ale charakterystyczny, bardzo obrazowy, tak ładny, że aż chce się go cytować.
Te zalety Murakamiego jego przeciwnicy często przekuwają w wady, zarzucając mu pustosłowie, infantylizm, a nawet grafomanię. I owszem, zdarzały mu się wpadki w postaci gorszych książek, niektóre jednak aspirują do miana wartościowych i ponadczasowych dzieł. Jaki będzie „nowy Murakami”? O tym jego czytelnicy przekonają się już w kwietniu.