2014.10.22// D. Jędrzejewska
Wielkimi krokami zbliża się Halloween. To czas, w którym chętniej niż zawsze sięgamy po horrory, zarówno w wydaniu filmowym, jak i książkowym. Na te nasze ciągoty w kierunku grozy wpływa nie tylko nadchodzące wydarzenie, ale i aura pogody. Mroczna, niepokojąca i zmienna jesień oraz wydłużające się w nieskończoność wieczory, sprzyjają strachowi. To doskonały moment, by sięgnąć po prozę mistrzów horroru. Kogo polecamy tym razem? Graham Masterton wydaje się idealny na końcówkę października.
Graham Masterton to pisarz, na którego warto zwrócić uwagę z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze: jego stare horrory czyta się świetnie. Po drugie: ich objętość - mała, poręczna forma (w starych wydaniach) - sprzyja miodnej lekturze „połykanej” zaledwie w dwa wieczory, po trzecie: to pisarz wyjątkowo lubiany w Polsce, tak więc idealnie przystający do polskich gustów. Z zawodu Masterton jest seksuologiem, czego wyraz daje również w swoich książkach. Prócz horrorów ma bowiem na koncie masę poradników erotycznych, zaś w jego książkach fabularnych seks przewija się z wyjątkową naturalnością, często łącząc się z demonami i innymi motywami grozy.
Debiut literacki Mastertona to jednocześnie jego najsłynniejsza książka. „Manitou” – niewielka objętościowa pozycja, wydana w połowie lat siedemdziesiątych, opowiedała historię jasnowidza, Harry’ego Erskine, który musi stanąć twarzą w twarz z indiańskim szamanem odrodzonym we współczesnym świecie. Powieść ta, napisana błyskotliwie i nienagannie oraz łatwo poddająca się lekturze, przyniosła pisarzowi ogromny sukces. Od tamtej pory stworzył on już kilkadziesiąt horrorów (i nie tylko!) i choć fani narzekają na spadek jakości tych książek, z całej bibliografii Mastertona można bez obaw uzbierać stosik powieści absolutnie świetnych. Motywy, które pisarz faworyzuje, to przede wszystkim demony i zjawiska nadprzyrodzone – wprowadza je jednak do swoich utworów z wdziękiem i niezwykła umiejętnością kształtowania wiarygodnej atmosfery.
Niewątpliwą ciekawostką dotyczącą postaci Mastertona jest fakt, że pisarz nieraz sprzedaje się w Polsce lepiej niż w swojej ojczyźnie, Wielkiej Brytanii. Bywa że liczba sprzedanych egzemplarzy jego powieści przekracza u nas osiągnięcia największych i najsłynniejszych mistrzów grozy, na czele ze Stephem Kingiem. Fenomen okaże się jeszcze bardziej intrygujący, gdy zajrzymy do oficjalnych recenzji książek autora – Masterton nie jest ulubieńcem krytyków, często ganiony za przesadną prostolinijność i schematyczność. A mimo to polscy fani odkryli urok tych książek. W jaki sposób? Trzeba przyznać, że autor „Manitou” pisze wyjątkowo lekko, ma dobry styl, który w nienachalny sposób prowadzi nas do wielkich finałów strasznych historii. Posługuje się również dobrą, trafną metaforą, bywa dowcipny i potrafi konstruować takich bohaterów, byśmy się do nich przywiązywali. Podstawową zaletą tej prozy jest jednak zdolność do odprężania – Masterton to jeden z lepszych czytelniczych pomysłów na relaks.
Masterton może liczyć w Polsce na dobrą promocję. Wydawcy znają słabość polskiego czytelnika do książek akurat tego autora horrorów, wykorzystują to, robiąc wiele szumu wokół każdej kolejnej jego książki. Sam Masterton ułatwia im sprawę – pisze dużo, choć niestety niektórzy powiedzą, że za dużo… By się nie zrazić, a raczej zarazić fenomenem tej twórczości, należy więc zaczynać od starych pozycji pisarza. Dobrze jest się zaopatrzyć w bibliotece w klimatyczne, malutkie, kieszonkowe wydania od Amberu, które doskonale nadają się do noszenia przy sobie i otwierania przy każdej, najlepszej okazji. Szczególnie gdy jesień w pełni.