2011.10.08// D. Jędrzejewska
Czy czytamy jeszcze Hemingwaya? No przyznajmy sobie szczerze, że nie bardzo. Ten bądź co bądź niezwykle znany pisarz nie należy już do najpoczytniejszych, nie kupujemy książek Hemingwaya, nie sięgamy po nie w Empiku. U szczytu sławy jednak, czyli w latach 50. to on był autorem ówczesnych bestsellerów i wziętym dziennikarzem. Mało tego, zanim odebrał nagrodę Pulitzera za słynnego „Starego człowieka i morze” i został nagrodzony Noblem (miał wtedy 54 lata), już od dłuższego czasu mógł pochwalić się nieprzeciętną popularnością. Już w wieku trzydziestu lat miał wszystko, czego może oczekiwać od życia pisarz – uznanie krytyków, rozgłos wśród przeciętnych czytelników, kilka świetnych powieści na koncie, dobrą posadę, kochającą żonę i ekscytujące życie.
Czy o takim przebiegu kariery marzyłby każdy pisarz? Owszem, z jednym wyjątkiem. Hemingway, mimo że osiągnął tak wiele, w ostatecznym rozrachunku przegrał życie. W 1962, po dwudniowej alkoholowej libacji, wyciągnął dubeltówkę z piwnicy i strzelił sobie w głowę. Podobno cierpiał na chorobę afektywna dwubiegunową (inaczej psychozę maniakalno-depresyjną), która wzmaga myśli samobójcze i działania autodestrukcyjne. Jak pokazuje biografia pisarza, była to dość popularna przypadłość w jego rodzinie – wcześniej samobójstwo popełnił ojciec Noblisty, dwójka rodzeństwa i wnuczek.
Nie bez wpływu na tak tragiczne zakończenie życia miał jednak jeszcze jeden fakt – Hemingway w momencie popełnienia samobójstwa miał doszczętnie wyniszczoną wątrobę. Pił od 17 roku życia, a nadużywanie alkoholu już wiele lat wcześniej stało się jego sposobem na codzienność. Hemingway nie potrafił funkcjonować bez codziennego, dobrego i mocnego drinka.
Istnieje całe mnóstwo barów...
...które zasłynęły Hemingwayem...
...w roli stałego gościa.
U nas w Polsce najsłynniejszym literackim osiągnięciem Hemingwaya jest bez wątpienia „Stary człowiek i morze” – a to ze względu na obecność tego opowiadania na liście lektur szkolnych. Innymi popularnymi powieściami pisarza są oczywiście „Pożegnanie z bronią” i „Komu bije dzwon” – opowiadające o doświadczeniach na froncie. Cała twórczość Hemingwaya jest zresztą przesiąknięta jego prawdziwym życiem. „Zielone wzgórza Afryki” mówią o autentycznych podróżach Noblisty, „Śniegi Kilimandżaro” o doświadczeniu bycia pisarzem, „Stary człowiek i morze” i „Mieć czy nie mieć” – o pasji rybackiej. Znajdzie się i w tych powieściach wiele doświadczeń alkoholowych – bohaterowie Hemingwaya lubią pić i piją dużo.
Hemingway nie zamykał się na świat i ludzi, pisząc gdzieś w zakątku własnego mieszkania i pisanie przerywając ciągami alkoholowymi lub na odwrót – libacje przerywając tworzeniem. Autor „Komu bije dzwon” lubił żyć towarzysko, bywać w barach, flirtować z ludźmi, zawierać znajomości, śmiać się do rozpuku. Żonaty był aż czterokrotnie, a każda z jego żon doświadczała nałogu pisarza – zaznaczmy, że nałogu nie tylko alkoholowego, ale ogromnej potrzeby pijącego towarzystwa. Kiedy podczas II Wojny Światowej stacjonował na Kubie, by patrolować wybrzeże i likwidować niemieckie łodzie podwodne, jego rozgoryczona żona powie, że tak naprawdę Hemingway brał udział w „pijackich patrolach”. „Kochanie, picie to wojna” – odpowie jej na to mąż z odpowiednim dla siebie poczuciem humoru.
Picie Hemingwaya nie było więc toczącym się na uboczu dramatem złamanego człowieka. Dzisiaj doskonale wiemy co, ile, gdzie i z kim Hemingway wypijał. Na całym świecie porozsiewanych jest całe mnóstwo pubów i barów, w których pisarz bywał i które dzisiaj firmują się jego twarzą i nazwiskiem. Dodatkowo nieustannie powstaje wiele nowych, których właściciele inspirują się postacią Noblisty. Nie jest tajemnicą, że Hemingway lubił piwo, wino (które uważał za najbardziej cywilizowany napój świata), brandy, wszelkiego rodzaju likiery, szampana, bimber z przemytu, absynt, whisky z wodą sodową, rum (najlepiej z sokiem grejpfrutowym, 7-upem i limonką) i… inne.
Hemingway był imponująco silnym człowiekiem. Uwielbiał aktywność fizyczną, polował, pływał, jeździł na koniu, był fanem corridy. Legenda głosi, że potrafił powalić zawodowego boksera. Jego siła fizyczna nie przełożyła się jednak w dojrzalszym wieku na siłę psychiczną. Choć znamy go z takich słów, jak: „człowiek nie jest stworzony do klęski” czy „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”, sam przegrał tę walkę. Pozostały nam dzisiaj po nim świetne książki - życiowe, przyjazne w odbiorze - i … bary, które w wielu miastach figurują jako atrakcje turystyczne.