2012.09.25// D. Jędrzejewska
Historia ta zaczęła się od komiksu. Scenarzysta komiksowy, John Wagner, początkowo chciał stworzyć glinę na kształt Brudnego Harry’ego. Szybko jednak porzucił swój pomysł na korzyść rozbudowanego świata science-fiction i mocarnego, bezlitosnego bohatera. I dobrze zrobił! Dzisiaj, po latach od pierwszych komiksowych kadrów z Sedzią w roli głównej w Stanach Zjednoczonych Dredd jest bohaterem co najmniej kultowym.
Zadebiutował w 1977 roku. Pierwszy raz narysował go Carlos Ezquerra, a wizerunek postaci, jaki stworzył, nie zmienia się do dziś. Najbardziej charakterystycznym elementem wizerunku Dredda jest hełm, przez który nie da się jakichkolwiek emocji. W ciemno można jednak zgadnąć, że jeżeli jakieś uczucia mu towarzyszą, na pewno nie ma wśród nich współczucia.
Świat, który wymyślił sobie Wagner, to wroga, postapokaliptyczna rzeczywistość. Ludzie przetrwali atomowy kataklizm, teraz żyją w wielkich miastach-molochach – my przenosimy się bezpośrednio do Motor City. Tutaj każdy ma coś na sumieniu, przestępczość osiąga dramatyczną skalę, bezrobocie podobnie – w takim świecie nie ma miejsca na litość. Niestety nie tylko człowiek człowiekowi wilkiem. Efekty nuklearnej tragedii można zauważyć gołym okiem – toksyczne pustkowia, skażona ziemia, mutanty i inne straszliwe stwory – to nas czeka za murami ponurego miasta. Nie ma dokąd uciec, nie ma jak się bronić, nie ma też jak żyć.
Rzeczywistość zarysowana staranną kreską w komiksie „Sędzia Dredd” wymaga więc bohaterów bezwzględnych, którzy strzegliby porządku – a raczej radykalnymi metodami walczyli z szalejącą przestępczością, bo trudno tu mówić o jakiejkolwiek, nawet namiastce porządku. Stąd pomysł na sędziów – brutalnych policjantów, sprawujących równocześnie rolę ławy przysięgłych i katów w jednym.
Ci ludzie nie mają oporów, by zabić – niezależnie czy ofiarą jest starszy pan czy matka dwójki dzieci. Jeśli wina była, kara musi zostać wykonana. Twórcy komiksu przez lata bardzo sprawnie opisywali przygody mrocznego Sędziego, który starzał się wraz ze swoim komiksem. Pod otoczką fantastycznej historii nawiązywali również do autentycznej rzeczywistości, prowadząc z czytelnikiem nie pozbawioną ironii grę.
"Sędzia Dredd" z 1995 roku
Wiele nadziei wiązano z ekranizacją „Sędziego Dredda”, która do kin weszła po raz pierwszy w roku 1995. W roli głównej zobaczyliśmy tu Sylvestra Stallone’a, ówczesnego gwiazdora kina akcji. Całość wyreżyserował Danny Cannon znany między innymi z młodzieżowego horroru „Koszmar minionego lata”.
Wielu widzów czuło się jednak zawiedzionych po seansie, szczególnie tych, którzy jednocześnie byli fanami komiksu. Dredd o twarzy Stallone’a nie był tak brutalny i bezwzględny, jak opisywano go w komiksie (dodatkowo ściągnął hełm!), a konwencja filmu wypadła dość karykaturalnie. To przecież nie o to chodziło.
Dzisiaj Dredd znowu wraca na ekrany. Twórca obrazkowego pierwowzoru, John Wagner, zdążył już obejrzeć film zatytułowany „Dredd 3D”. Docenił jakość realizacji i scenariusz – bezlitosny Dredd w końcu przypominał tego pierwotnego Dredda, bez skrupułów i wiecznie w hełmie. Wagner przyznał, że nie powielono błędów, które pojawiły się w pierwszej adaptacji komiksu. Wygląda więc na to, że możemy spodziewać się krwistego widowiska.
Film zadebiutuje w Polsce 28 września, a w roli głównej zobaczymy Karla Urbana o stalowej szczęce. I na szczęście w hełmie.