2012.09.02// D. Jędrzejewska
Charlize Theron mogłaby zrobić karierę w Hollywood tylko z pomocą urody. Jaka jest , każdy widzi: zjawiskowa blondynka o nienagannej prezencji, wielkich oczach i namiętnych ustach. Owszem, powierzchowność prawdopodobnie pomogła jej zabłysnąć w Hollywood, szczęśliwie jednak – jej w tym nie przeszkodziła. Ileż to dzisiaj znamy aktorek, które nadąsane marudzą, że traktuje się je jedynie jako piękne kobiety, a nie zdolne aktorki? Mnóstwo. Tymczasem Theron udowodniła, że da się z powodzeniem pogodzić te dwie cechy. W wielu filmach nie przypomina samej siebie, potrafi zmienić się nie do poznania, grać z pasją, poświęcać się w stu procentach aktorstwu.
To podobno bardzo silna kobieta. Onieśmiela pewnością siebie (nie mylić z zarozumialstwem) i zdecydowaniem. Jest konkretna i świadoma swoich walorów. Wcale nie przypomina stereotypowej blondynki. Wręcz przeciwnie – Theron łamie wiele stereotypów. Jej siła charakteru być może wynika z trudnej drogi życiowej. Wychowała się w malutkiej miejscowości Benoni w Republice Południowej Afryki.
Mieszkała na farmie wraz z rodzicami. Jej dzieciństwo nie należało do najspokojniejszych. Ojciec alkoholik i tyran zgotował za młodu przyszłej aktorce prawdziwe piekło. Gdy Theron była nastolatką, w jej rodzinnym domu przytrafiła się tragedia – matka zastrzeliła ojca w obronie własnej. Niedługo potem namawiała córkę, by ta wyjechała do Stanów – za marzeniami.
Początki nie były łatwe. Theron chciała być tancerką. Uczęszczała na lekcje baletu, ale kontuzja wykluczyła ją całkowicie z tego sportu. Kiedyś, wykłócając się w banku o zrealizowanie czeku, którego nie wiedzieć czemu nie chciano wymienić na gotówkę, wypatrzył ją agent filmowy. I choć współpraca z nim nie potrwała zbyt długo, to on namówił ją na granie w filmach. Zanim kariera Theron nabrała rozpędu, aktorka grała w reklamówkach – wtedy była tą stereotypową blondynką. Jednak jej bystry umysł nie mógł pozwolić, by tak pozostało na lata. Przed przełomowym „Adwokatem diabła”, gdzie wcieliła się w role obłąkanej żony bohatera granego przez Keanu Reevesa, zagrała między innymi w filmie muzycznym z Tomem Hanksem i Liv Tyler pt. „Szaleństwa młodości” czy w komedii romantycznej „Prawem na lewo” z Jeffem Danielsem.
Z kolei po głośnym „Adwokacie” zdarzało jej się występować w rolach, do których wizualnie pasowała, jak choćby w „Celebrity” Woody’ego Allena, gdzie wcieliła się w supermodelkę. Nie weszło jej to jednak w krew. Całkiem odmienne wrażenie zrobiła w króciutko ściętych włosach na potrzebę „Żony astronauty” z Johnnym Deppem. Już nie mówiąc o tym, jak zszokowała wszystkich swoim występem w „Monster”.
By wypaść wiarygodnie w tej roli przytyła kilkanaście kilogramów, zgoliła brwi i dała się totalnie oszpecić. Wcieliła się w postać morderczyni, Aileen Wuornos, a zagrała tak przekonująco, że zgarnęła Oscara. Potem bywało różnie – interesująco wypadły dramaty „Głowa w chmurach”, „Daleka północ” czy „Granice miłości”, średniawo przedstawiały się produkcje innego typu np. „Hancock” czy „Aeon Flux” (tutaj Theron popisała się nienaganną figurą).
Ostatnie lata przyniosły jej występy w wielkich hitach. Theron zagrała w postapokaliptycznej „Drodze” na podstawie prozy McCarthy’ego i choć było jej tam niewiele, zapadała w pamięć, jako ta „czysta”, piękna część filmu na tle brutalnej rzeczywistości. Ten rok z kolei należał do dwóch filmów z jej udziałem – „Królewny Śnieżki i Łowcy”, gdzie wcieliła się w złą królową (wiele ładniejszą niż dobra księżniczka – a to przecież nie tak było w baśni) oraz w powrocie do science-fiction Ridleya Scotta, czyli w „Prometeuszu”. Warto wspomnieć również jej mniej spektakularną rolę w „Kobiecie na skraju dojrzałości” z zeszłego roku.
Theron zagrała tu straszliwie antypatyczną, choć piękną kobietę z alkoholowo-emocjonalnymi problemami. Wypadła świetnie, choć jej na wskroś dramatyczna rola nie należała do najłatwiejszych, a widzom mogła się odbić czkawką ze względu na autentyzm i gorzką prawdę. Taką właśnie Theron ogląda się nad wyraz dobrze – nie tylko z powodu pięknego ciała.