2012.02.15// D. Jędrzejewska
Kiedy nagrała pierwszą płytę, z miejsca nazwano ją objawieniem. Nic w tym dziwnego – wymagający słuchacze już od dłuższego czasu są wygłodniali muzyki komponowanej przez autentycznych, wyjątkowych artystów. Tymczasem masowa „produkcja” gwiazd i wokalistów, kreowanych zgodnie z zasadami potrzeb rynku i marketingu – to już standard. Twórczość ta niewiele ma wspólnego ze sztuką. Natomiast Alicia Keys jest jednak jedną z tych artystek, które nie wpisują się w ten popularny schemat, a w swoją twórczość wkładają duszę – bez sztucznych kalkulacji.
Urodziła się na Manhattanie jako jedyne dziecko irlandzko-włoskiej imigrantki i jamajskiego stewarda. Ojciec stchórzył i zostawił rodzinę – Alicia była wychowywana przez samą matkę. Dzisiaj mówi, że w dużej mierze ukształtowało ją wielokulturowe pochodzenie, a także fakt, że od początku nigdy nic nie miała za darmo.
Musiała nauczyć się radzić sobie sama. Posiadając ogromne ambicje, była zdeterminowana, żeby osiągnąć cel w życiu, którym oczywiście było śpiewanie. Wiedziała, że wybór tej ścieżki życiowej oznacza ciężką pracę i wiele wyrzeczeń. Alicia jednak jest niezwykle pracowita. I utalentowana – pierwszą piosenkę napisała w wieku 13 lat.
Alicia gra na wielu instrumentach, sama komponuje i pisze swoje teksty. Jej piosenki mają indywidualny, łatwo rozpoznawalny styl. Pierwszy album wydała w 2001 roku. „Songs In a Minor” przyniósł chyba jej najbardziej znany hit pt. „Fallin”.
Utwór ten aż przez sześć tygodni stacjonował na pierwszym miejscu listy Billboard 200. Drugą kompozycją prezentującą album stała się piosenka "A Woman's Worth". Tamtego roku Alicia zdominowała również uroczystość rozdania nagród Grammy. Zgarnęła aż 5 statuetek.
Mimo ogromnego sukcesu nie spoczęła na laurach. Komponowała dalej. Album z 2003 roku pt. „The Diary of Alicia Keys” również zyskał zawrotną popularność. Zdobył ponad 8 milionów odbiorców na całym świecie, co uplasowało go na szóstym miejscu najlepiej sprzedających się krążków R&B nagranych przez kobietę. Alicia wyruszała w wycieńczające trasy koncertowe, dawała z siebie wszystko, jej ambicje nie słabły.
Nie zadowalały ją półśrodki, szła zupełnie na całość, a muzyka pochłonęła ją bez reszty. Pracowała siedem dni w tygodniu, niemalże przez całą dobę. Przy okazji wydania w 2007 roku bardziej kameralnego albumu pt. „As I Am”, stwierdziła, że musi przystopować. Poczuła, że zaniedbała swoje życie „pozamuzyczne”, więc postanowiła nieco odetchnąć. Na pracę przeznaczała już tylko cztery dni w tygodniu. Resztę poświęcała na życie domowe. Opowiadała potem, jak wiele przyjemności mogą sprawić zwykłe porządki.
Ostatni jej album pojawił się w 2009 roku. „The Element of Freedom” zawiera w sobie przesłanie i ideologię piosenkarki, dla której najważniejszą wartością w życiu jest wolność. Alicia dużo o tym mówi. Nie lubi, gdy zamyka się ją w jakieś określone ramy lub próbuje zaszufladkować jej muzykę. „Nie wiecie, kim jestem. Tylko ja to wiem” – mówi w wywiadach. Jest panią samej siebie – to imponujące w świecie sztucznych produktów i półśrodków.