2013.11.27// D. Jędrzejewska
Są i byli tacy aktorzy, którzy nawet, gdy nie grają w westernach, kojarzą nam się z przede wszystkim z westernami. Kultowi, samotni jeźdźcy, z pomocą rewolweru stworzyli niezapomniane kreacje. Do historii filmu przechodzą jako ludzie Dzikiego Zachodu, którzy na ekranie w totalnym milczeniu lub z genialną ripostą na ustach i bez mrugnięcia okiem potrafili zabijać, budzić respekt w saloonach, roztaczać urok przed pannami w gorsetach, chlać na potęgę i nie wywalić się przy tym z konia. Z przyjemnością wracamy do ich filmów, w których byli bohaterami i tęsknimy za erą westernu.
John Wayne
Kowboj wszech czasów. Dzisiaj nawet ci, którzy nie widzieli żadnego filmu z nim w obsadzie, kojarzą to nazwisko. Na ekranie pojawiał się u szczytu popularności typowego amerykańskiego westernu. Grał u Johna Forda w takich kultowych już obrazach, jak: „Dyliżans”, „Rio Bravo”, „Jak zdobyto Dziki Zachód” czy „Człowiek, który zabił Liberty Valance'a”. Za jedną z westernowych ról zgarnął nawet Oscara („Prawdziwe męstwo”), dobrze sprawdzał się również po drugiej stronie kamery („Alamo”).
Zagrał w ilości filmów trudnej do ogarnięcia, a ostatnią produkcją w jego imponującej karierze także był western, przez niektórych określany najlepszym w dorobku („Rewolwerowiec”). Wayne zagrał tu, mając 76 lat. W tym samym roku zmarł.
Clint Eastwood
Trudno chyba obecnie o aktora bardziej kultowego. Clint w swojej długiej, bogatej karierze wielokrotnie wcielał się w rolę kowbojów, szczególnie tych tajemniczych i małomównych, grał niesamowitych rewolwerowców i najprawdopodobniej zapamiętamy go właśnie w kowbojskim kapeluszu. Niejeden też western sam nakręcił, a filmy stworzone jego ręką zdobyły ogromne uznanie (np. „Bez przebaczenia” czy „Wyjęty spod prawa Josey Wales”).
Wypłynął w genialnych filmach Sergia Leone, czyli w tak zwanej „trylogii dolarowej” („Za garść dolarów”, „Za kilka dolarów więcej”, „Dobry, zły i brzydki”). Westerny to jednak niejedyne jego kultowe role – Eastwood świetnie radził sobie w filmach sensacyjnych (na czele z „Brudnym Harrym”), a także kręcił i grał w rewelacyjnych dramatach. Patrząc na niego na ekranie, trudno jednak pozbyć się skojarzeń z Dzikim Zachodem.
Jeff Bridges
Jeff Bridges to przede wszystkim aktor dramatyczny. W swojej karierze jednak świetnie sprawdzał się także na ekranie westernów, co warto odnotować. Szczególnie w kontekście drugiej adaptacji „Prawdziwego męstwa”, z której kamerą stanęli bracia Coen. Film został świetnie przyjęty nawet na długo po zakończeniu złotej ery westernu, a Bridges za tę brawurową rolę (wcielił się tu w postać łowcy głów, którego niegdyś odgrywał sam John Wayne) zgarnął nominację do Oscara.
A to niejeden western w karierze Bridgesa. Lata wcześniej mogliśmy go zobaczyć choćby w „Bandzie” (1972) czy „Dzikim Bllu” (1995). Dziś za sprawą charakterystycznej aparycji wydaje się być stworzony do gry w filmach właśnie w tym gatunku.
Steve McQueen
Karierę zaczynał od występów na Broadwayu. Jedną z pierwszych ról w jego karierze był występ w dramacie sportowym pt. „Między liniami ringu” z Paulem Newmanem. Przełomowy dla niego okazał się jednak występ w westernowym serialu pt. „Poszukiwany: żywy lub martwy”. Mimo że dzisiaj jego nazwisko pada głównie w kontekście filmów sensacyjnych i kina akcji („Bullit”, „Płonący wieżowiec”, „Afera Thomasa Crowna”, „Ucieczka gangstera”), trudno zapomnieć jego westernowe kreacje. Wymieńmy choćby taki klasyk, jak „Siedmiu wspaniałych” czy „Nevada Smith” i oczywiście „Tom Horn”.
Kevin Costner
Współczesny kowboj kina najbardziej zasłynął brawurową rolą w „Tańczącym z wilkami”. Costner nie ma aparycji zbira rodem z Dzikiego Zachodu, ani brawurowego rewolwerowca. Mimo to kilkakrotnie wracał na ekran w kowbojskim kapeluszu. Zagrał w takich filmach, jak „Silverado” i „Wyatt Earp” Lawrence’a Kasdana oraz w „Bezprawiu”, za którego kamerą sam również stanął.
Całkiem niedawno postanowił kontynuować swoją kowbojską karierę. Zaledwie przed dwoma laty wystąpił w świetnie przyjętym miniserialu pt. „Hatfields & McCoys: Wojna klanów” i zdobył za tę rolę statuetkę Złotego Globu. Historia, w której trup ścielił się gęsto, okazała się świetnym i trafionym powrotem na Dziki Zachód.