12 kultowych okładek płyt

Jak zrobić dobrą okładkę płyty? Taką, która przejdzie do historii? O której będzie się wspominało, pamiętało, która za jakiś czas przeniesie się do powszechnej świadomości słuchaczy i będzie królować na T-shirtach? Najważniejszy jest oczywiście pomysł. Najlepiej prosty, choć historia muzyki pokazuje, że czasem skomplikowane idee również potrafiły się sprzedać. Okładka płyty musi się rzucać w oczy, być wyrazista, wyróżniać na tle neonowej sztuczności. Nie wystarczy się rozebrać – a nawet jeśli, trzeba to zrobić z klasą.
Słynne okładki w czerni Twarz wyłaniająca się z czerni. Niby prosty pomysł, a jednak potrafi narobić zamieszania. Każdy z nas widział kiedyś okładkę słynnej i przełomowej w karierze legendarnego Queenu płyty „Queen II”. Cztery twarze, mocne cienie, Freddy na froncie. Zbyt pretensjonalne? Skądże! A nawet jeśli – ta okładka doskonale odzwierciedla charakter tejże legendarnej kapeli.
Czarna minimalistyczna okładka z twarzą zdobi także genialną płytę Johnny’ego Casha pt. „American IV:The Man Comes Around”. Jakże wiele treści kryje się w tym prostym przekazie. Zdjęcie zespala jednocześnie męską siłę z poczuciem słabości starzejącego się człowieka. Bliskość śmierci, może strach, głęboka refleksja – takie emocje da się odczytać w lekko pochylonej, spoglądającej w dół twarzy słynnego artysty. Czerń (tym razem bez twarzy) to także główny motyw płyty „Back in Black” AC/DC - pierwszej po śmierci wokalisty Bona Scotta. Skromnej, ciemnej i mocnej. Logo w czerni mówi samo za siebie.
Legendy punka Punk wyrażający bunt, sprzeciw, „śmieciowy” i agresywny, brzydki, ale wyrazisty – cała idea tej muzyki została zawarta w mało urodziwej, ale za to mocno rzucającej się w oczy okładce jedynej płyty Sex Pistols. Tandetne kolory, niedopracowany nadruk i słynne, dziwaczne logo – taki oto zestaw przeszedł do historii, będąc jednocześnie doskonałą reprezentacją swojej muzyki.
W historii zapisała się również świetna okładka kultowej płyty The Clash pt. „London Calling”. Robicie gitary na scenie to symbol dobitnie wyrazisty. Nie każdy wie, że stylistyka tej okładki została całkowicie „zerżnięta” z debiutanckiego albumu Elvisa Presleya, co w połączeniu z obrazkiem widniejącym na albumie Clash stało się niezwykle wymowne.
Kultowość nie do przebicia Oto trzy najbardziej kultowe okładki w całej historii muzyki. Każdy je kojarzy, mimo że minęło już wiele lat, odkąd debiutowały na sklepowych regałach. Na początek The Beatles i słynna „Abbey Road” – pomysł prosty, harmonijny i dobitnie brytyjski. To chyba jedna z najczęściej parodiowanych okładek płyt w historii.
Kolejny krążek to oczywiście „Dark Side of Moon” grupy Pink Floyd. Przedstawiony na niej schemat działania pryzmatu okazał się idealną ilustracją jednej z najlepszych muzycznie i drugiej na liście najlepiej sprzedających się płyt w historii. O tytuł najbardziej kultowej okładki mogłaby z krążkiem Pink Floydów zawalczyć tylko płyta Nirvany – legendarne „Nevermind”, ukazujące niewinnego dzieciaka płynącego w stronę dolara. Kurt Cobain ponoć wpadł na ten pomysł po obejrzeniu programu telewizyjnego na temat porodów wodnych.
Dobra ilustracja Żadne zestawienie fajnych okładek płyt nie miałoby sensu, gdyby nie pojawił się w nim Eddie, maskotka Iron Maiden. My prezentujemy płytę „The Number of the Beast”, czyli trzecią w dorobku heavymetalowej grupy Iron Maiden i pierwszą nagraną z nowym wokalistą, Brucem Dickinsonem. Świetna ilustracja, nawiązująca do heavymetalowej muzyki pojawia się również na krążku „Bat Out of Hell” Meat Loaf. To „mięso” w czystej postaci – cmentarz, gargulec i motocykl. Kicz, zero subtelności, a jednak piorunujący efekt.
Na koniec warto wspomnieć o płycie The Prodigy „Music for the Jilted Generation” z ilustracją demonstrującą metaliczny krzyk gniewu adresowany do całej generacji. Doskonały przekaz, który na długie lata wrył się w świadomość słuchaczy.